Podstawowe pytanie brzmi: czy będzie chciał i umiał być strażnikiem Konstytucji i reprezentantem całego narodu a nie wyrazicielem interesu jednej partii.
Przed nowym prezydentem stoi poważne zadanie wypełnienia konkretną treścią zapisów Konstytucji dotyczących wzajemnych relacji pomiędzy organami władzy państwowej. Dotychczasowe doświadczenia dwóch poprzednich prezydentów nie wystawiają najlepszego świadectwa albo autorom Konstytucji, którzy zamontowali w niej mechanizmy konfliktu na szczytach władzy lub ludziom, którzy nie potrafią sobie poradzić z własnymi emocjami i ambicjami. Bronisław Komorowski ma w tej sprawie otwarte konto, zobaczymy, co zrobi?
Jeśli będzie chciał nadać instytucji prezydenta w pełni podmiotowy charakter popadnie w konflikt z władzą wykonawczą i własnym obozem politycznym, nie pozwoli zrealizować Donaldowi Tuskowi jego kanclerskich ambicji. Jeśli ulegnie partyjnym zależnościom, zmarginalizuje tę instytucję i potwierdzi jej fasadowy charakter, niewymagający wyborów powszechnych do jej sprawowania.
Istotne są relacje, jakie na nowo będą musiały być budowane na scenie politycznej. Ważne będzie, jak zachowa się Bronisław Komorowski, obok złożonych deklaracji, wobec Jarosława Kaczyńskiego, Grzegorza Napieralskiego i Waldemara Pawlaka. Czy praktyka potwierdzi wolę partnerskiej współpracy, czy też będą one deklaracjami bez pokrycia.
Bardzo dobry wynik wyborczy Jarosława Kaczyńskiego stawia go wysoko, jako czołowego przywódcę opozycji o odmiennym widzeniu niektórych problemów społecznych i gospodarczych wobec Platformy Obywatelskiej, ale o tym samym rodowodzie. Nie pozwala on zapomnieć i woła o wskazywanie mitu założycielskiego wolnej Polski w tradycji ruchu Solidarności bezpośrednio a efektach Okrągłego Stołu pośrednio.
Samodzielnym graczem na tym tle staje się Grzegorz Napieralski, który prezentuje absolutnie inną wizję Polski, kraju współcześnie osadzonego w Europie, kraju modernistycznego, nastawionego na realizację marzeń młodego pokolenia, kraju odrzucającego demony przeszłości.
I czwarty ważny partner, Waldemar Pawlak, przywódca PSL, która nie wyczuła potrzeb chwili wyborczej, zmajoryzowana przez koalicyjnego partnera. On ma najwięcej do stracenia. Jeśli chce przetrwać ze swą formacją musi wybić się ponownie na samodzielność albo jeszcze w ramach tej koalicji, albo poza nią.
Lech Wałęsa odwołując się do postaci Jarosława Kaczyńskiego przed wyborami jeszcze proroczo stwierdził, że jeśli on wygra, to przegra, ale jeśli przegra, to wygra. Wyszła ta druga konstrukcja. Nie można odmówić racji Wałęsie, miał on zawsze instynkt polityczny, który go rzadko zawodził, a braci Kaczyńskich poznał nad wyraz dobrze. I dziś, po przegranej Kaczyńskiego można sądzić, że będzie on budował swoją pozycję i pozycję PiS na niemożnościach PO i poszukiwaniu woli koalicyjnej u innych partnerów.
Czy obecna konstrukcja władzy dotrwa do wyborów parlamentarnych, okaże się. Można domniemywać, że kilka spontanicznych reakcji członków sztabów obydwu kandydatów w dniu ogłaszania wyników, pokazuje, że kalkulacje prowadzone są nad wyraz żywo i twórczo. A oś sporu dotyczyć dziś będzie takich spraw, jak: okręgi jednomandatowe w wyborach do Sejmu, zakres dalszej prywatyzacji, przyszłość służby zdrowia i równowaga na scenie politycznej zapewniająca zachowanie demokratycznych procedur.
Spór o wspomniane sprawy może bardzo szybko rozbić rządzącą koalicję, nadać nawet impulsy do konstruktywnego votum nieufności wobec rządu Donalda Tuska przed wyborami.
Lewica powinna się zastanawiać, czy nowa sytuacja stwarza może korzystniejsze przesłanki do realizacji jej postulatów programowych i czy rokuje nadzieje na trwałość politycznych rozwiązań. Od właściwej oceny zależeć powinny jej decyzje.
Czeka nas wiele emocji w najbliższych tygodniach. Oby procentowały one na korzyść kraju i społeczeństwa.
Andrzej Ziemski