Po pierwsze, w Polsce bardzo silne są wpływy amerykańskie i to z obu stron podzielonej Ameryki. Amerykańscy demokraci mają decydujące wpływy w polskich mediach głównego nurtu. Propaganda Demokratów była tak silna, jakby Polacy mogli głosować. Politycy obecnej władzy też w to się włączyli. Równocześnie obóz PIS silnie deklarował przywiązanie do Trumpa. Generalnie propaganda w Polsce tak fałszywie przedstawia różne sprawy, że tego nie da się oglądać. Każdy Polak myślący samodzielnie i inaczej jest oskarżany o bycie agentem Putina. Trzeba samodzielnie szukać informacji w Internecie.
Po drugie, ze zwycięstwa Trumpa wyciąga się fałszywe wnioski. Nieprawdziwie uznaje się, że straszny Trump zastąpił wspaniałego demokratę Bidena, podczas gdy ten ostatni był zwolennikiem wojen i przez swój starczy upór trwania przy władzy doprowadził do przegrania wyborów. Harris nie miała wielu szans po kompromitacji Bidena. Poza tym, USA to bogaty kraj biednych ludzi. A prezydenci różnie się wypowiadają, ale działają w interesie amerykańskiego kapitału, który płaci za ich kampanie.
Po trzecie, trzeba zakończyć tą wasalną proamerykańską propagandą. Nie można ciągle nie dostrzegać rzeczywistości i dzielić świata według tego, kto ma jakie relacje z Putinem, czy Trampem. Podobno jesteśmy suwerennym krajem i mamy własne interesy. Nie są one tożsame z amerykańskimi i ukraińskimi. Są związane z UE. Nasz handel w jednej trzeciej prowadzony jest z Niemcami, minimalnie z USA. Trzeba patrzeć, gdzie się zarabia.
Po czwarte, na początku władzy Trump ma sprawę Ukrainy. Trump wie, że Ukraina przegrywa wojnę i dalsze jej trwanie to tylko koszt dla USA i pogłębianie upadku Ukrainy. Tego nie rozumieją polscy politycy i wojskowi. Ukraina dla Rosji jest sprawą podstawową, dla USA tylko narzędziem do osłabienia Rosji. Amerykanie to rozumieją, kończyli już różne wojny i zostawiali partnerów, gdy uznawali że dalsza gra nie ma sensu. Nie można się oszukiwać, że wojna zakończy się na warunkach akceptowanych przez Ukrainę. Jest to wojna prowadzona przez NATO siłami żołnierzy ukraińskich i zakończy się według woli USA.
Po piąte, głupotą polityczną byłoby zaangażowanie się w inny wariant zakończenia wojny na Ukrainie, niż zaproponują Amerykanie. Ale kategorycznie nie możemy w żadnej roli wysłać żołnierzy na Ukrainę. Jeśli są zwolennicy kontynuowania wojny, to mogą pojechać na front. Kowal, Sikorski, Kamiński – stańcie na czele polskiego legionu.
Po szóste, polscy politycy niestety nie wyciągną wniosków z kształtowania się nowego układu sił światowych. Będą szukać rozwiązań w zakupach militarnych, nie rozumiejąc, że w społeczeństwie nie ma wielu ochotników do obsługiwania tej broni. Od trzech wieków zawsze przegrywaliśmy, gdy próbowaliśmy zbrojnie walczyć o swoje racje. Oprócz Ministra Obrony potrzebny jest Minister Spraw Zagranicznych, a my w tym miejscu mamy Ministra Wojny. Trzeba poszukać rozwiązań dyplomatycznych. Może w sprawie imigrantów na granicy z Białorusią lepiej porozmawiać z Łukaszenką, niż budować kosztowne fortyfikacje graniczne, absurdalne z punktu wojskowego. Przecież Rosja nie będzie szturmować naszych fortyfikacji, raczej zbombarduje nas rakietami (a nie mamy obrony przeciwlotniczej). Ale moim zdaniem to nam nie grozi, bo interesy Rosji dotyczą Ukrainy, a nie Polski. Straszenie wojną przez polityków szkodzi rozwojowi gospodarczemu. Niestety ogłupiająca propaganda działa i upowszechnia wojenne nastroje.
Wiesław Żótkowski - Facebook 9.11.2024