Kilka spraw będzie decydujących. Po pierwsze jednak wojna w Ukrainie. Jesteśmy w niej zaangażowani nie mniej, niż Białoruś. Dostawy broni, szkolenie, logistyka, wsparcie finansowe. To stwarza ryzyko przekroczenia granicy, poza którą jest już wojna bezpośrednia.
Nie można zniszczyć Rosji bez narażenia się na zniszczenie Polski. Większość Polaków tego nie rozumie. Akceptujemy zwalczanie różnych narodów (Kurdowie, Palestyńczycy, mniejszości w różnych krajach, itd.) dążących do niepodległości, a nie akceptujemy zakończenia wojny w Ukrainie ze zmianami terytorialnymi. Fałszywą świadomość buduje powielanie propagandy Ukrainy, która brzmi tak, jakby wojska ukraińskie okupowały terytorium Rosji, a jest odwrotnie.
Po drugie, nowe układanie powiązań gospodarczych w Europie. Nasze widzenie polityki jako ważniejszej od gospodarki źle rokuje. Kraje zachodniej Europy w polityce będą kierować się w dużym stopniu racjami gospodarczymi. My będziemy raczej preferować relacje polityczno-militarne z USA. Spójność krajów Europy Środkowo-Wschodniej jest niepewna. Od zakończenie I wojny światowej i powstania tych państw, zawsze ważniejsze dla nich były związki z silnymi, odpowiednio z Niemcami, Francją, czy krajami skandynawskimi. Nie zaakceptują wiodącej roli Polski, do czego aspirujemy.
Po trzecie sprawa wyborów. PIS rozpocznie festiwal spójnych działań. Będą nowe świadczenia socjalne i ulgi dla różnych grup społecznych. Udział w wojnie, nie tyle w Ukrainie, ile przeciwko Rosji, demonstrowanie militaryzacji kraju (z długów, na koszt przyszłych pokoleń) uzyskuje poparcie społeczne. W sprawach socjalnych i wojny opozycja nie będzie się odróżniać. Prokuratura i propaganda PIS zaatakuje ważniejszych polityków opozycji. To czyni wynik wyborów bardzo niepewny, a prezentowany optymizm opozycji źle wróży.
Po czwarte, sytuacja gospodarcza będzie się pogarszać, inflacja pozostanie. Ale wzrostowi cen będzie towarzyszył wzrost płac i różnych świadczeń. To jest możliwe w perspektywie wyborczej. Tym samym nie będzie pogorszenia konsumpcji, a jeśli trochę, to łatwo wytłumaczyć akceptowanym społecznie zaangażowaniem w wojnę. Tragiczne efekty gospodarcze wystąpią dopiero po wyborach.
Nie jest to optymistyczna perspektywa, ale obawiam się, że bardziej realna od tego, co słyszę w mediach.
Wiesław Żółtkowski