Media i politycy cały czas informują tylko o wojnie z silnym, emocjonalnym przekazem jednej strony konfliktu. Pokazują nie statystykę, tylko konkretne ofiary. To jest obraz wstrząsający. Dobrze byłoby, aby do ludzi dotarło, że tak wygląda każda wojna, także te toczone w innych częściach świata. Zawsze giną kobiety i dzieci.
Po zastanowieniu się uważam, że wojnę w Ukrainie racjonalnie można analizować na tle doświadczeń innych konfliktów wojennych. Wcześniejsze wojny prowadzone przez USA pokazywano w Polsce od strony zaprzyjaźnionego wojska. W Iraku widzieliśmy tylko potęgę tysięcy rakiet i samolotów, ale już nie dziesiątki tysięcy zabitych w dywanowych nalotach na miasta. Obecny gen. Polko fotografował się w Iraku na tle flagi, a nie stosów trupów. Ale i tak wojska inwazyjne do Bagdadu dotarły po trzech tygodniach. Były niewielkie straty żołnierzy, ale wielkie wśród ludności.
Analiza wojen prowadzonych przez mocarstwa pokazuje, że sukces zbrojny był uzyskiwany atakami z powietrza, w których zrzucano więcej bomb, niż w II wojnie światowej. Później walki lądowe nie przynosiły już takich sukcesów. Rosjanie nie bombardują dywanowo, atakują punktowo, choć przy tym coraz częściej bombardują też budynki mieszkalne. Funkcjonują nadal linie kolejowe i duża część infrastruktury kraju. Nie jest blokowana dostawa uzbrojenia dla Ukrainy. Dziwne są komunikaty ukraińskie informujące, że zginęło 11 tys. żołnierzy rosyjskich i 2 – 3 tys. cywili. Doświadczenia innych wojen pokazuje, że te proporcje bywały skrajnie odwrotne. W Iraku zginęło ponad 600 tys. ludzi. Wskazując na odmienne taktyki wojenne Rosjanie nie działają wolnej od Amerykanów. Ale regułą wojen jest, że bez totalnego bombardowania nie zdobywa się bronionych miast.
Na tle poprzednich wojen świetnie
prezentuje się armia ukraińska. Trzeba jednak widzieć, jak wielkie i wszechstronne wsparcie ma od krajów NATO. To powoduje, że nie można jej porównywać z armiami innych zaatakowanych krajów, które były osamotnione. Nie wiem na ile prawdziwe są informacje, że armia Ukrainy liczyła 250 tys. żołnierzy plus obrona terytorialna. Inwazyjne wojska rosyjskie liczą do 200 tys. żołnierzy. To znów bardzo dziwne proporcje.
Następna sprawa, po totalnym bombardowaniu z powietrza wygrywano wojny. Ale później walki lądowe w Afganistanie (prowadzone przez Związek Radzicki i USA), Iraku, czy Syrii trwały długo i ostatecznie nie zakończyły się sukcesem. To podpowiada, że czymś normalnym w Ukrainie będzie klęska armii rosyjskiej.
Wiesław Żółtkowski - Facebook 10.03.2022