Historia Słowacji w XX wieku należy do najmniej znanych i zbadanych przez historyków. Jak to się stało, że politykę antysemityzmu i nacjonalizmu firmował katolicki ksiądz, do tego wykształcony teolog?
Książka „Słowacja księdza prezydenta” Andrzeja Krawczyka wypełnia poważną lukę na polskim rynku wydawniczym, jak i zbiorowej pamięci o państwie, którego historia nie jest czarno-biała.
Słowacja zawsze żyła w cieniu swoich sąsiadów. Historia tego państwa nie jest długa, nie ma w niej spektakularnych osiągnięć i sukcesów. O ile w sąsiednich Czechach przeważały wpływy niemieckie, o tyle w Słowacji widoczne były wpływy węgierskie, są one zauważalne po dziś dzień, nie tylko w Bratysławie, niegdyś stolicy Królestwa Węgierskiego. To język węgierski był językiem urzędowym na Słowacji, zarezerwowany dla wyższych sfer, duchownych, inteligencji. Kariera duchowna ks. Jozefa Tisy również byłą drogą, w której widoczny był język węgierski. Przyszły prezydent był wówczas Jozsefem Tiszo i tak sam się podpisywał. Ewoluował jego nacjonalizm i świadomość narodowa. Jozef Tiso był przede wszystkim katolickim duchownym z dość specyficznymi poglądami, dziś jednoznacznie potępianymi, jednak w okresie jego działalności, wcale nie abstrakcyjnymi. Słowacja bowiem, w przeciwieństwie od Czech, była państwem mniej zamożnym, wręcz zacofanym, ostoją języka słowackiego i narodowej tożsamości był Kościół katolicki. Nie dziwi więc fakt, że autorytetem w tamtych czasach byli księża. To oni byli przewodnikami, nie tylko duchowymi, ale również narodowymi.
Do dziś Słowacy uważają za swojego ojca narodu księdza Andrieja Hlinkę, wychowawcę ks. Jozefa Tiso. To on jest twórcą nowoczesnego słowackiego nacjonalizmu. Był przywódcą Słowackiej Partii Ludowej, partii wyraźnie prawicowej, ksenofobicznej i antysemickiej. Przyświecała jej idea zbudowania katolickiego państwa narodowego. Po powstaniu niepodległej Słowacji 14 marca 1939 roku, była jedyną legalną partią w państwie, funkcjonując na podobnej zasadzie co NSDAP w nazistowskich Niemczech. Po śmierci ks. Andrieja Hlinki to ks. Jozef Tiso staje na czele partii i państwa, już zależnego od III Rzeszy, które zostaje włączone do niemieckiej strefy wpływów, choć mający swój rząd i parlament. Ks. Jozef Tiso zostaje prezydentem Słowacji i jest to szczyt jego politycznej popularności.
Mało znanym faktem, zwłaszcza w Polsce, jest atak wojsk słowackich na Polskę we wrześniu 1939 roku. Nie był to co prawda wielki wysiłek wojenny, jednak jest symbolem uległości wobec Niemiec i czarną kartą historii Słowacji. Nie przedostało się to jednak do szerszego grona odbiorców w Polsce, choć wówczas na Słowacji zwycięstwo nad Polską była uroczyście celebrowane. W grę wchodziło jednak kilka przygranicznych powiatów ze znikomą ilością ludności, jednak to nie zmienia faktu, iż we wrześniu 1939 roku na Polskę napadły trzy państwa- Niemcy, ZSRR i Słowacja. Ta ostatnia agresja, jako bodaj jedyna, nie wpłynęła na negatywne relacje na linii Słowacja- Polska. Patrząc jednak na chłodno, jak trafnie dostrzega to autor, Słowacja jako sojusznik III Rzeszy, poniosła minimalne straty ludzkie podczas II Wojny Światowej, a Wiedeń zazdrościł Bratysławie pożywienia. „Tiso dał słowackiemu chłopu rower i zegarek”- mówiło się wówczas na Słowacji.
Sprawą, która budzi największe kontrowersje dotyczące osoby ks. Jozefa Tiso, jest Holocaust na Słowacji. Nie ulega wątpliwości, że jako głowa państwa odpowiada za cierpienia i śmierć słowackich Żydów. Z moralnego punktu widzenia również nie miał wątpliwości co do swojej antysemickiej postawy. „Miłość do siebie jest nakazem boskim, a ta miłość do siebie rozkazuje mi, abym odsunął od siebie wszystko, co mi szkodzi, co zagraża mojego życiu. A że dla Słowaka żydowski żywioł zawsze był zagrożeniem życia, to nie trzeba nikogo przekonywać”- mówił. To pokazuje jest wypaczoną wizję chrześcijaństwa przyjął ks. Tiso, wszak miłosierdzie, o którym nauczał Chrystus, miało być skierowane nie do siebie, ale wszystkich bliźnich. Los słowackich Żydów, po dojściu do władzy ks. Tiso i jego najbliższych współpracowników, Vojtecha Tuki i Alexandra Macha, był przesądzony.
Na kartkach książki dowiadujemy się, iż to nie ks. Jozef Tiso, choć był antysemitą, był największym na Słowacji radykałem, to jego współpracownicy, którzy chcieli ze Słowacji uczynić kalkę III Rzeszy. Ks. Tiso chciał jej nadać bardziej katolicki wymiar, na miarę swoich możliwości. Pierwszym planem Holocaustu na Słowacji było odebranie praw i majątków Żydom. Wprowadzono Kodeks Żydowski, który był znacznie bardziej restrykcyjny niż sławetne Ustawy Norymberskie. Następowało szybkie zubożenie obywateli żydowskich. Z dziewięćdziesięciotysięcznej społeczności żydowskiej na Słowacji, aż 65 tysięcy pozbawiono środków do życia. Był to element „aryzacji” Słowacji. W tych strasznych czasach ks. Tiso był bardzo aktywnym księdzem i proboszczem. W każdą niedzielę odprawiał mszę święta w swojej parafii w Banowcach. Próbował kierować się na prostego, wiejskiego proboszcza, który jako ojciec narodu, dba o jej rozwój społeczny i moralny.
Biografia ks. Jozefa Tisy w doskonały sposób ukazuje okropności jednej z największych plag XX wieku, antysemityzmu. Na Słowacji jej symbolem stał się katolicki ksiądz, nigdy nie ekskomunikowany przez Watykan, choć wielokrotnie upominany. Biografia ta jest książką kompletną, która za sprawą znakomitego historyka, byłego ambasadora RP w Bratysławie, nabiera olbrzymiego znaczenia. Historia nie jest czarno-biała i to w tej publikacji da się zauważyć. Mimo negatywnej oceny ks. Tiso, autor próbuje zrozumieć motywacje i przedstawia racje obu stron.
Przemysław Prekiel
---
„Słowacja księdza prezydenta” Andrzej Krawczyk, Wydawnictwo Znak, Kraków 2015, str. 368.