Casement spotyka się tam z ludźmi, którzy mimo iż doskonale zdają sobie sprawę z okrucieństw i niesprawiedliwości akceptują ten stan rzeczy, ale nie ze strachu lecz z ...potrzeby serca! Uważają bowiem oni, że ceną za „przejściowe problemy” będzie uspołecznienie zacofanych murzynów chodzących na co dzień prawie nago z jakimiś średniowiecznymi dzidami i koralikami. Podobnie zapewne myśleli amerykańscy chłopcy w Iraku, gdzie po burzy miała przyjść wolność, a której nie ma do dziś. Została za to wielomiliardowe zyski z okupacji.
Nie mogąc jednak zgodzić się na tragedię Konga publikuje raport, który stanowi cios w belgijskiego kolonizatora, otwierając oczy światu, który nie widział bądź raczej nie chciał widząc gwałtów na rdzennych mieszkańcach Konga. Postanowił działać. Jako brytyjski konsul przygotował miażdżący raport na temat nadużyć i bezprawia na rdzennych mieszkańcach, którzy znikali czasem całymi pokoleniami, całymi wioskami, ginąc jak zwierzęta z rąk „cywilizowanych” białych Europejczyków. Raport przyniósł mu uznanie i szacunek.
Po sukcesie jaki odniósł w Kongu został skierowany na inny trudny odcinek pracy - do Amazonii, gdzie starł się z nie mniej wyrafinowanym potentatem kauczuku w Peru. Tam co prawda nie zginęło tylu ludzi co w Kongu, jednak metody były podobne jak w Afryce. Przy plantacjach kauczuku wielkiego potentata Julio C. Arany, pana życia i śmierci w Ameryce Południowej, jednego z najbogatszych ludzi swojej epoki. Jego obozy pracy były swoistą drogą cierniową dla tubylców. Za nie dostarczenie odpowiedniej ilości kauczuku w grę wchodziły rozmaite nagany - obcinanie rąk, nóg, i te bardziej „humanitarne” czyli chłosta, baty i inne. Nadzorcy w nagrodę brali sobie do swoich prywatnych haremów żony i córki robotników. Organizowano specjalne „wycieczki” po miejscowych, aby zmusić ich do pracy, dziesiątkowano niekiedy całe wioski. Skoro ten nie zdołał się wyrobić na czas, jakaś nagroda się przecież należy...
I podobnie jak w Afryce, tak i tu w Ameryce Południowej Roger Casement przygotowywał raport. Tu napotkał jednak na większe przeciwności niż w Kongu. Kauczukowy potentat zastraszał ludzi, władze, dziennikarzy, trudniej więc było zdobyć dowody. Upór Irlandczyka w końcu zwyciężył, a imperium Julio C. Arany powoli upadło, nie mając dostawców. Po raporcie Casamenta nacisk międzynarodowy sprawił, że nikt nie chciał robić interesów z Peruvian Amazon Company.
Wydawałoby się , że ten niestrudzony działacz na rzecz człowieka jest człowiekiem spełnionym. Nic bardziej mylnego. Noblista pokazuje nam świat jakby daleki od dzisiejszej rzeczywistości. Główny bohater, Irlandczyk w służbie Imperium Brytyjskiego, odkrywa ludzką chciwość, imperialistyczną postawę „światłych” europejskich przywódców z pierwszym ludobójcą XX wieku, królem Belgów Leopoldem II, za sprawą którego szacuje się, iż zginęło ok. 10 milionów rdzennych mieszkańców Afryki, w belgijskiej kolonii w Kongu. Sam jednak bije się z myślami odnośnie swojego postępowania. Jako Irlandzki patriota, wręcz nacjonalista, nie czuje się dobrze z tym, iż całą swoją prace włożył na chlubę Brytyjskiego Imperium, okupującego jego ukochana Eire. Po powrocie z Amazonii, postanowił, także pod wpływem tego co widział w Afryce i Ameryce Południowej, zrobić wszystko by podobny los nie spotkał Zielonej Wyspy. Zaczyna działać, organizować ludzi do walki. Wygłasza odczyty, manifesty, publikuje w prasie na rzecz oderwania się Irlandii od Wielkiej Brytanii. Pech sprawił, że okres ten przypada na czas I wojny światowej, nie widząc innej możliwości Casament twierdzi, że Irlandia bez wsparcia z zewnątrz nie wyprze odwiecznego wroga, postanawia więc oprzeć się o Niemcy, wychodząc z założenie, że „wrogowie naszych wrogów, są naszymi przyjaciółmi”. Zdobywa początkowo uznanie i zrozumienie w stolicy Rzeszy, jednak jego postawy nie rozumieją jego rodacy, którzy w większości okrzykują go zdrajcą. Wszak Irlandczycy służyli wówczas w brytyjskim wojsku i ginęli z niemieckich rąk w okopach na polach walk. Zostaje schwytany przez Brytyjczyków i skazany na śmierć. Rozpoczyna się również brutalna kapania przeciwko jego osobie przez brytyjskie służby specjalne, wykorzystując przeciwko niemu jego osobiste dzienniki, w których zawarł swoje erotyczne pragnienia i skłonności homoseksualne, niekiedy wręcz perwersyjne. Rożne zabiegi na rzecz jego uwolnienia bądź chociażby złagodzenia kary spełzają na niczym. Ginie przez powieszenie, nie doczekawszy niepodległości Irlandii.
Roger Casement to postać prawdziwa, tak jak i prawdziwe były zbrodnie w Kongu i Amazonii, których doświadczył. Każda książka niesie za sobą jakieś przesłanie. Co chciał nam przekazać Llosa? Z pewnością zwrócić uwagę na fakt, iż ludzka zachłanność, chęć zdobycia władzy ubrana w piękne słowa niesie za sobą niekiedy odwrotny skutek od zamiarów. Jednak czy dziś w XXI wieku takie rzeczy nie mają miejsca? Przypomnijmy sobie chociażby ostatnią wojnę w Iraku, gdzie z powodu wyimaginowanej teorii o broni masowego rażenia w obronie „zachodniej cywilizacji” wojska USA i ich koalicjanci z impetem najeżdżają ten kraj, chcąc rzekomo wyzwolić Irakijczyków spod jarzma tyrana i zaprowadzić tam demokrację. W gruncie rzeczy tak naprawdę jednak chodziło jak zwykle podczas wojny o zyski dla niewielkiego grona osób. A zapowiadanej demokracji ciągle tam nie ma, mimo upływu lat. Ropa była warta śmierci blisko miliona ludzi. Roger Casement gdyby żył, miałby tam ręce pełne roboty.
Przemysław Prekiel
-------------
Mario Vargas Llosa, "Marzenie Celta", Wydawnictwo Znak, str. 472.