Książka ta, to prawdziwa rewelacja. Ale tylko dla koneserów. Dotyczy życia jednego człowieka – Jana Karskiego. Szef sekcji polskiej „Głosu Ameryki” Maciej Wierzyński udostępnił nam coś w rodzaju spowiedzi z jego życia[1]. Jest to zapis magnetofonowy 17 godzin rozmów przeprowadzonych z Janem Kozielewskim – Karskim. Był on emisariuszem Polski Podziemnej do rządu emigracyjnego w Londynie. Przeprowadzone w latach dziewięćdziesiątych rozmowy są niezwykle precyzyjnym odtworzeniem jednego z najważniejszych przedsięwzięć aliantów podczas II wojny światowej.
Warsztat kuriera
Kim był kurier rządu londyńskiego? Jakie wymogi musiał spełniać? Podstawą były wysokie walory intelektualne, a przede wszystkim fenomenalna pamięć. Nie wolno mu było mieć żadnych notatek. Konieczne było dobre rozeznanie w sytuacji krajowej. Stąd Jan Karski odbywał przed każdą misją rozmowy z kierownictwem politycznym i wojskowym polskiego państwa podziemnego Musiał zapamiętać, co miał przekazać władzom londyńskim. Następnie ruszał wyposażony w fałszywą tożsamość w podróż przez okupowaną Europę.
Po raz pierwszy Jan Kozielewski, bo takie było jego prawdziwe nazwisko, wyruszył do rządu emigracyjnego, wówczas jeszcze we Francji, w styczniu 1940 r. W kwietniu powrócił do Warszawy. Z kolejną misją wyruszył w czerwcu 1940 r. Tym razem miał pecha. Wydał go Niemcom słowacki chłop, u którego zanocował. Tortury i udana ucieczka ze szpitala w Nowym Sączu. Na kilka miesięcy zatrzymał się w Krakowie, gdzie współpracował z Józefem Cyrankiewiczem. Ten dał mu radę: „nigdy nie wspominaj, że byłeś kurierem”. To spowodowało w latach siedemdziesiątych wiele pretensji, m. in. Zofii Rysiówny, która mu wcześniej bardzo pomagała.
We wrześniu 1941 r. dotarł do Warszawy. Znów rozpoczął przygotowania do wyjazdu. Spotkał się z przedstawicielami konspiracji żydowskiej, którzy zorganizowali mu wyprawę do getta warszawskiego i getta tranzytowego w Izbicy. Ta działalność Jana Karskiego wykraczała poza obowiązki wynikające z funkcji emisariusza. Ryzyko, jakie podejmował, wchodząc do getta i obozu, było może nierozsądne, ponieważ wystawiało go na dodatkowe niebezpieczeństwo. Jednak bez tego nie mógłby zawieźć Anglikom i Amerykanom wiarygodnej relacji. To były niezwykle trudne i emocjonujące fragmenty z jego misji.
W październiku 1942 r. ponownie wyruszył do Londynu. Był pierwszym, który przekazał szczegółowe informacje o likwidacji społeczności żydowskiej politykom brytyjskim, a następnie prezydentowi Rooseveltowi. Jego wstrząsające relacje nie spowodowały jednak żadnych stanowczych działań aliantów. Jednak liczne fragmenty książki pokazują nam gdzie tworzyła się polityka światowa i w czyich rękach były decyzje.
Znaj swoje miejsce
Możemy czytać i rozkoszować się erudycją i taktem dyplomatycznym Jana Karskiego. A także podziwiać jego świadomość, jaka była jego rola i miejsce w tych wydarzeniach. Nie chwalił się bynajmniej swymi wojennymi wyczynami. Nie przeceniał też wagi swych spotkań najpotężniejszymi politykami świata. Podkreślał, jak był onieśmielony rozmowami z Edenem czy Rooseveltem, opowiadał z upodobaniem, jakie popełniał gafy.
Książka rzuca światło na wzajemne stosunki panujące pomiędzy poszczególnymi działaczami i ugrupowaniami, a także na stosunek Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych do sprawy polskiej i eksterminacji narodu żydowskiego. Postać Jana Karskiego w dwójnasób ukazuje także ignorancję, która cechuje rządzących Stanami Zjednoczonymi. Zwłaszcza zaufanie, jakie pokładali oni w Józefie Stalinie. W kwietniu 2012 r. Jan Karski został pośmiertnie odznaczony przez Baracka Obamę Medalem Wolności, prezydent wspomniał o „polskich obozach” wbrew temu, o czym świadczył sam odznaczony.
Warto może zwrócić uwagę na sprawy polskie. Polacy mają skłonność – mówił Jan Karski – szczególnie na emigracji, w wyolbrzymianiu roli Polski w dziejach świata, a także podkreślania swej roli w wydarzeniach. Mają natomiast problemy z uświadomieniem sobie skromnej roli, jaką nasz kraj odgrywał w XX wieku. W okresie międzywojennym tylko decyzja o wojnie z bolszewikami była jedyną naszą samodzielną decyzją.
Niezwykle wysoko Jan Karski oceniał polski ruch oporu, który był z pewnością największy w Europie, a także polskie „państwo podziemne”. Dał temu później wyraz w słynnej książce[2]. Ukazało się wówczas wiele recenzji, a John Chamberlaine pisał w „Harper’s Magazine: „Rzecz niezwykła, by książka była zarazem wspaniałym dokumentem historycznym, peanem ku czci miłości człowieka do wolności, pierwszorzędną historią przygodową i przerażającym oskarżeniem gwałtu i żądzy. Opowieść o państwie podziemnym Jana Karskiego ma w sobie to wszystko”.
Nie krytykował Powstania Warszawskiego. Uważał, że pozbawione szans na sukces militarny i tak by wybuchło. Gdyby nie wezwali do niego dowódcy Armii Krajowej, zostałoby sprowokowane przez podziemie komunistyczne posłuszne ZSRR. W tej wojnie Polacy byli w sytuacji bez wyjścia.
Gdy wybuchło Powstanie Warszawskie w ewidencji KG AK było pół miliona ludzi. Utrzymywano regularną komunikację z Londynem, prowadzono akcje dywersyjne, działała partyzantka, wysadzano pociągi. Za to Niemcy palili całe wsie i miasteczka. Ale alianci i tak by wojnę wygrali. I to bez naszego udziału – mówi Jan Karski. Nie trwała by ani jeden dzień dłużej.
– To może brzmieć kontrowersyjnie, bo uderza w naszą dumę narodową i uczucia patriotyczne. Rani naszą skłonność do poświęceń: własnego narodu, własnego ludu. Częstego nie liczenia się ze stratami. A o wyniku wojny – podkreślał Jan Karski – zadecydowała gigantyczna produkcja sprzętu przez aliantów – tysiące czołgów, samolotów i okrętów.
W 1986 r. Maciej Wierzyński był świadkiem wykładu profesora Karskiego o dyplomacji wielkich mocarstw podczas II wojny światowej. Wówczas to usłyszał: „Pretensje Polaków do Roosevelta, że zdradził nas w Jałcie nie mają sensu. Roosevelt nie był prezydentem Polski. Był prezydentem Stanów Zjednoczonych”. Takie wypowiedzi nie przypadły z pewnością do gustu wielu polonijnym słuchaczom. I nie tylko.
Dlaczego Zachód nie interweniował?
Raporty, które przywiózł Jan Karski o zagładzie Żydów nie przeszły bez echa na Zachodzie, choć początkowo brzmiały niewiarygodnie. Bo były tak straszne, że aż niepojęte. Przytacza liczne rozmowy z działaczami żydowskimi, którzy nie mogli w to uwierzyć. Wywołały one później wiele wypowiedzi prasowych. Publikował tekst niemal każdy dziennikarz, który go spotkał. Nie zrobił tego nie wiadomo dlaczego Walter Lippmann. Odbyły się liczne manifestacje organizacji żydowskich. Ale pytanie, dlaczego polityczny Zachód milczał pozostaje wciąż bez odpowiedzi.
Wymiar tragiczny losu Karskiego polegał na tym, że tak naprawdę słuchano go, przyjmowano. Wysłuchiwano grzecznie, ze zrozumieniem, czasem tylko kręcąc głową z niedowierzaniem. Ale to nic nie zmieniło. Wysłuchiwano go, ale go nie słyszano. Przykład Karskiego pokazuje dobitnie i w sposób okrutny, że nie można poruszyć sumienia świata (jak o to prosili go Żydzi spotkani w getcie). Coś takiego jak sumienie świata nie istnieje. Świat cierpi na głuchotę.
Chyba, że przyjmiemy, że zdawano sobie sprawę z niemożności udzielenia pomocy. Nie miało to jednak żadnego znaczenia, ani wpływu na strategię wojenną Aliantów. Świadomość dokonującego się Holocaustu była powszechna, ale to nie zmieniło ani na jotę polityki wobec Żydów. Do tego potrzebna by była nowa strategia, wciągnięcie Stalina i ZSRR, jakieś konferencje. Rozpracowania niezwykle skomplikowanych problemów.
Tymczasem zasadniczym celem było zniszczenie potencjału wojennego Niemiec – a ten był wciąż ogromny. Zmuszenie Trzeciej Rzeszy do bezwarunkowej kapitulacji. Żadne sprawy nie mogły tego komplikować. Tak widział to Jan Karski podczas wojny i po latach podczas rozmów z Maciejem Wierzyńskim.
Kilka uwag
Zapis z nagranych rozmów to relacja z życia Jana Karskiego opowiedziana przez niego samego. Jest pełna niezwykle ciekawych opinii, które mogą być uznane za ekstrawaganckie, zbyt skrajne. Często odbiegają od utrwalonych przez narodowe mity i oficjalną historiografię. Jan Karski dał temu wyraz podczas uroczystości nadania mu doktoratu honorowego przez Uniwersytet Łódzki. Jego wypowiedź ukazała się pod tytułem „Walczcie z mitami” w „Gazecie Wyborczej”. Inny „Kurier z Warszawy” Jan Nowak – Jeziorański rzucił uwagę, że „ze wszystkich londyńskich rozmówców może on najtrafniej oceniał sytuację Polski”. Było to powiedziane po konferencji w Teheranie w 1943 r. – gdzie Polska – w sensie politycznym przegrała wojnę.
Wspomnienia Karskiego pokazują rolę kuriera z okupowanego kraju, a także obrazują sposób przekazywania i odbierania wiadomości przez poszczególnych ludzi, co jest niezwykle ważne w badaniu wydarzeń dotyczących terytorium okupowanej Polski.
***
P.S. Pojęcie „Polskie obozy śmierci” prawdopodobnie wzięło się z tekstu: „Polish Death Camps” by Jan Karski, Collier's Weekly, 1944, October 14 ss. 18 – 19. W zamyśle amerykańskiego czasopisma pojęcie to miało być skrótem myślowym dotyczącym „obozów koncentracyjnych leżących na terenie Polski”.
Jest to jednak sformułowanie fałszywe i dezinformujące. Bo doprowadziło do powstania przekonania – wielokrotnie zresztą prostowanego – że Polacy byli współtwórcami obozów zagłady oraz współsprawcami eksterminacji Żydów oraz innych zbrodni popełnionych w tych obozach.
Na terenie ziem okupowanej Polski niemieccy naziści umiejscowili 5 obozów koncentracyjnych, tyle samo było we Francji czyli dwukrotnie mniej niż w Niemczech, gdzie funkcjonowało 12 obozów. Nie licząc wielu w innych krajach.
Lech Kańtoch
---
[1] Jan Karski, Maciej Wierzyński, Emisariusz, własnymi słowami, Wydawnictwo Naukowe PWN SA, Warszawa 2012, s. 256
[2] Jan Karski, Courier from Poland: The Story of a Secret State, Boston 1944 (Polskie wydanie: Tajne państwo: opowieść o polskim Podziemiu, Warszawa 1999).