Mało jest w polskiej polityce takich kobiet o których trudno zapomnieć. To domena samców alfa, gdzie nie ma sentymentów a kobiety są tylko kwiatkiem do kożucha. Przeczy temu Aleksandra Jakubowska, czyli słynna „lwica lewicy”, która w wywiadzie-rzece powraca w wielkim stylu.
Jej biografia jest typową dla wielu polskich kobiet z tamtych czasów. Z małego miasteczka, gdzie żyło się od pierwszego do pierwszego, mimo, że niczego nie brakowało. To hartuje i wyrabia charakter, postawy, które odgrywają w naszym przyszłym życiu pierwszorzędną rolę. Życie bohaterki można podzielić na trzy okresy. Pierwszy to ten związany z pracą zawodową. Była świetnie zapowiadającą się dziennikarką, której talenty mogli obserwować widzowie „Dziennika Telewizyjnego” oraz nowo powstałych „Wiadomości”. Wcześniej była dziennikarką „Sztandaru Młodych” i „Przyjaciółki”. Drugi to oczywiście wejście w politykę, do której namówił ją sam Józef Oleksy. Była rzeczniczką rządów Józefa Oleksego i Włodzimierza Cimoszewicza. Przeszłą na drugą stronę i odnalazła się w niej znakomicie. W polityce jest tak, że wciąga jak narkotyk, namawiana przez polityków SLD zdecydowała się startować w wyborach parlamentarnych. Zdobyła mandat dwa razy z opolskiego, którego broniła jak prawdziwa lwica, kiedy to zakusy prawicowych posłów miały wykreślić to miasto z grona miast wojewódzkich. Trzeci etap to z pewnością pochodnia tych dwóch pierwszych, a zwłaszcza drugiego. Życie po odejściu z polityki toczy się nadal, ale życie Aleksandry Jakubowskiej nie można nazwać życiem, to była walka, o dobre imię, o rodzinę, o honor. Tzw. afera Rywina odbiła się rykoszetem nie tylko na polskim rządzie, na całej lewicy, która nie podniosłą się po dziś dzień, ale również na samej Jakubowskiej, której postawiono zarzuty. Za co? Za obronę interesów Skarbu Państwa, bowiem lewicowy rząd nie chciał zgodzić się na monopol gazety, której podobno nie jest wszystko jedno. A, że w tym środowisku przyświecało hasło: „SLD wolno mniej” to trzeba było SLD zniszczyć, niszcząc tym samym swoją medialną pozycję.
Jest to książka, która pokazuje w dużej mierze polityczną kuchnię, zakulisową grę na najwyższych szczytach władzy. To opowieść o kobiecie, która mimo wielu przeciwności losów, podnosiła głowę i wracała mocniejsza. Choć nie zawsze tak było, choćby wówczas, kiedy była po prostu bezrobotna. Była wiceminister kultury! Tak po ludzku jest to książka niekiedy wzruszająca, bowiem po upadku z wysokiego konia, a tym było jej rzecznikowanie a później oskarżenia, aresztowanie, wywróciło jej życie do góry nogami. O swoich sukcesach w dzisiejszych czasach potrafi opowiedzieć każdy. To niemal nakaz, bo rzekomo narzekamy, więc nie wypada mówić, że jest źle. Ale właśnie dlatego Aleksandra Jakubowska staje się nam bliższa, wyłania się z niej obraz kobiety, która próbuje uratować domowy mir, zmaga się z chorobą niepełnosprawnego syna, co zmienia jej pogląd na sprawę aborcji, za co odbiera baty od feministek. Były takie momenty, że została z tym sama, politycy, którzy znaczyli wiele, niewiele mieli jej do powiedzenia. Życie weryfikuje nasze postrzeganie innych i bywa okrutne. Wywiad-rzeka to zawsze praca dwóch osób, również Anity Czupryn, doświadczonej dziennikarki, która stworzyła z byłą „lwicą lewicy” dobrany duet, co widać na kartkach książki, która czyta się jednym tchem. Widząc jej życiową drogą zastanawiam się, kto powiedział, że kobiety to słaba płeć?
Przemysław Prekiel
---
„Lwica na brzegu rzeki” Aleksandra Jakubowska, Anita Czupryn, wyd. The Facto, s. 408, Warszawa 2016