Powstaniu warszawskiemu poświęcono setki książek, tysiące artykułów. Wzbudza ono żywą dyskusję, przy okazji każdej rocznicy jego wybuchu.
Wydawać by się mogło, że nie ma już nic, co czeka na odkrycie, ponowne zbadanie i udokumentowanie. Piotr Gursztyn odsłania jednak zbrodnię, jakiej nie znał świat. Mowa o rzezi na Woli, masakrze ludności cywilnej, okrucieństwie, które nie spotkała ręka sprawiedliwości. Książka Piotra Gursztyna „Rzeź Woli. Zbrodnia nierozliczona” wypełnia istotną lukę w zbiorowej pamięci.
Warszawy miało nie być. To bohaterskie miasto, podczas pięciu lat straszliwej okupacji, nie poddało się. Bunt, który narastał, był zapewne konsekwencją wybuchu Powstania. Rozkaz Adolfa Hitlera, choć nieoficjalny i nie na piśmie, brzmiał jasno „Warszawa winna być zrównana z ziemią, powstanie winno być stłumione bezlitośnie”. Rozkaz ten wykonano z całą stanowczością i mocą, której nie znał cywilizowany świat. Co więcej, Heinrich Himmler, przekazując ten rozkaz siłom niemieckim w Warszawie, stwierdził: „Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z zmienią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy”. Rzeczywiście, był.
Niemiecki okupant nader ochoczo i żwawo wcielał barbarzyńskie plany w życie. Tak zaczęła się rzeź Woli, jednorazowa masakra ludności cywilnej dokonana w Europie w czasie II wojny światowej, a zarazem prawdopodobnie największa w historii pojedyncza zbrodnia popełniona na narodzie polskim. W podtytule książki konserwatywnego publicysty jest napisane: „zbrodnia nierozliczona”. I to budzi największe zdumienie, że niemieckie okrucieństwo na Woli, nigdy nie zostało w żaden sposób ukarane. Jak to w ogóle możliwe? Zadecydowało o tym wiele czynników, takie jak nieudolność i brak determinacji polskich władz, specyficznej sytuacji międzynarodowej oraz zwykłemu szczęściu niemieckich zbrodniarzy.
To, co działo się wówczas w zachodniej części Warszawy, przerasta ludzkie wyobrażenia. Mieszkańcy Woli nie umierali, oni byli systematycznie likwidowani, wszyscy – mężczyźni, kobiety, dzieci, starcy, dochodziło do okrutnych gwałtów, grabieży mienia, systematycznego burzenia miasta. Czytając niektóre fragmenty, których w książce jest mnóstwo, można odnieść wrażenie, że to niemożliwe, że zrobił to naród, który jest dziś liderem Europy, który wydał tylu mistrzów światowej kultury jak Johann Wolfgang von Goethe czy Ludwig van Beethoven. Autor bardzo często zwraca uwagę na mylenie pojęć, które towarzyszy nam na co dzień, mianowicie, iż to zbrodnie niemieckie, a nie jakiś wyimaginowanych hitlerowców, oni mieli narodowość. Warto to pamiętać dziś, kiedy systematycznie używa się zwrotu „hitlerowcy” bądź „naziści”.
Szokują losy tych, którzy odpowiadają szczególnie za zbrodnie popełnione na mieszkańcach Woli. Piotr Gursztyn wymienia: Erich von dem Bach, Heinz Reinefarth, Oskar Dirlewanger oraz Alfred Spilker. Postać drugiego z nich, jest najbardziej przerażająca i urasta do rangi olbrzymiego skandalu w całym XX wieku. Ten kat Woli, który odpowiada za śmierć i cierpienia tysięcy Warszawiaków, po wojnie wiódł szczęśliwe życie, nie nękany przez nikogo, co gorsza, prowadził aktywne polityczne życie, był bowiem przez kilkanaście lat burmistrzem kurortu Westerland na wyspie Sylt, posłem do lokalnego Landtagu, cenionym prawnikiem, szanowanym obywatelem, który miał wielu zwolenników. Nigdy nie czuł się zobligowany do skruchy i nie przeprosił, co było stałym elementem niemieckich zbrodniarzy, którzy stłumili Powstanie. Zmarł spokojnie, nigdy nie został skazany. Aktem sprawiedliwości, jeśli można w ogóle uznać to za stosowne, był fakt, iż władza samorządowe z wyspy Sylt, gdzie Heinz Reinefarth pełnił funkcję burmistrza, przybyły na obchody 70-tej rocznicy wybuchu Powstania warszawskiego, przepraszając za zbrodnie. W 2013 roku, nie bez przeszkód, udało się na ścianie ratusza w Westerland umieścić tablicę, której zawarto skruchę i zawstydzenie, iż ktoś taki jak on, był ich burmistrzem.
Podczas jednego ze spotkań autorskich, Piotr Gursztyn zapytany, dlaczego ta książka, odpowiedział: „Ponieważ takiej nie było”. To prawda, tym bardziej jego praca zasługuje na szacunek. Książka zawiera szereg wspomnień mieszkańców Woli, co stanowi olbrzymi atut publikacji. Autor skrupulatnie ułożył je w całość, dając pierwsze skondensowane świadectwo niemieckich zbrodni na Woli.
Powstanie warszawskie można oceniać różnie. Nie brakuje bowiem skrajnych opinii, od jej zwolenników, po tych, którzy uważają, że wybuch Powstania nie miał żadnego sensu. Zdanie można mieć różne, ale nie wolno zapomnieć, bowiem pamięć to również odpowiedzialność. Piotr Gursztyn dokonał swoistego wyłomu w zbiorowej pamięci. Oby jego publikacja nie była ostatnią, która przyczyni się do większej, zbiorowej świadomości.
Przemysław Prekiel
---
Piotr Gursztyn „Rzeź Woli. Zbrodnia nierozliczona”, wyd. Demart, str. 390, Warszawa 2014.