Na polskim rynku wydawniczym ukazała się bardzo potrzebna publikacja, która stawia sobie za zadanie, ocalić od zapomnienia rolę polskich żołnierzy okresu II Wojny Światowej. Tych walczących na Wschodzie, o których dziś mówić się źle albo wcale. To bardzo niesprawiedliwa ocena, podyktowana bieżącą narracją polityczną.
Każde państwo, w większym bądź mniejszym zakresie, prowadzi własną politykę historyczną. Podyktowana jest ona aktualnym stanem debaty publicznej oraz narodową potrzebą budowania wspólnoty. Książka Berlingowcy. Książka „Żołnierze tragiczni” wypełnia bardzo poważną lukę w zbiorowej pamięci. Największym walorem publikacji jest fakt, iż to sami żołnierze, świadkowie tragicznej historii, opowiadają o swoich emocjach, doświadczeniach, losie żołnierza-tułacza. Znajdziemy tu wspomnienia dziewięciu osób, które zaangażowały się w walce z niemieckim okupantem. To szeregowi, podoficerowie, oficerowie polityczno-wychowawczy, którzy od samego początku aktywnie uczestniczyli w formowaniu się Wojska Polskiego, które tworzono od 1943 roku w Sielcach nad Oką.
Z książki dowiemy się bardzo, wydawałoby się z dzisiejszej perspektywy, zaskakujących faktów. Armia tworzona w ZSRR kojarzona jest dziś pejoratywnie i dość jednoznacznie. To zdrajcy, którzy uznali dziejową rolę ZSRR, zakamuflowana opcja sowiecka, komuniści, którzy marzyli o polskiej republice sowieckiej. To bardzo niesprawiedliwe, co podkreśla zarówno omawiana publikacja jak i historyczne fakty. Bowiem dla samych żołnierzy wstępowania do nowo tworzonej armii było szansą na wydostanie się z beznadziejności, niepewności, biedy i co niewykluczone, śmierci.
Wczorajsi zesłańcy na Sybir, do Kazachstanu i w inne rejony ZSRR, dostali niepowtarzalną szansę, z której nie mogli nie skorzystać. Kierowała nimi nie tylko niepewność jutra, ale również gorący patriotyzm, który szedł w parze z oddaniem i poświęceniem, co udowodnili na całym szlaku bojowym. I tak faktem, który może dziś wydać się zaskakujący, jest chociażby fakt obecności w 1. Dywizji Piechoty kapelanów wojskowych. Odprawiane były msze święte, modlitwy, jednym słowem, nijak to się ma do kreowanej przez dzisiejszą propagandę rzeczywistości. Był odgrywany polski hymn, flaga była biało-czerwona, obchodzono święta religijne. Żołnierską przysięgę składano z dodaniem „Tak mi dopomóż Bóg”. W pamięci żołnierzy zapisał się ksiądz Wilhelm Kubsz, w stopniu majora, bardzo oddany polskiej sprawie, bliski żołnierzom towarzysz ich niedoli. Był Kapelanem Wojska Polskiego w ZSRR.
W Polsce Ludowej jedna bitwa stoczona przez Wojsko Polskie była czczona szczególnie. To bitwa pod Lenino. Miał być to symbol polsko-radzieckiego braterstwa broni. Był to chrzest bojowy polskich żołnierzy w ZSRR. Symboliczną datą był dzień 1 września 1943 roku, kiedy to Pierwsza Dywizja Piechoty wyruszyła na front. Cztery lata wcześniej rozpoczęła się bowiem wojna, której następstwem był obecność polskich żołnierzy w tym miejscu. Do symboliki przywiązywano olbrzymią rolę. W doktrynie wojennej ZSRR straty wojenne nie były najważniejsze, życie żołnierza było dość cynicznie wykorzystywane. I o ile to potężne imperium miało olbrzymie zapasy siły ludzkiej, o tyle każda kropla polskiej krwi kosztowała wiele. Ta historyczna, zwycięska bitwa kosztowała życie 510 kościuszkowców, 652 zaginęło bez wieści a 116 dostało się do niewoli. To bagatela 23,7 proc. stanu osobowego! Ta danina krwi nie może pozostać zapomniana! Polacy wykazali się męstwem i wielką walecznością. W bitwie pod Lenino Polacy zadali Niemcom duże straty – ok. 1500 żołnierzy niemieckich zginęło, a 326 dostało się do niewoli. To trzy razy więcej, niż straty własne! Warto przy tym zauważyć, iż pierwszy i ostatni raz w tej wojnie władze ZSRR uhonorowały troje Polaków tytułami Bohaterów Związku Radzieckiego. Wśród odznaczonych była kobieta.
Szlak bojowy żołnierzy gen. Zygmunta Berlinga, który tworzył zręby Wojska Polskiego w ZSRR, od Lenino do Berlina był olbrzymi. Podczas walk na Wale Pomorskim poniesiono największe straty w jednej operacji. Wówczas życie straciło ponad 3 tysięcy żołnierzy. Przełomowym momentem była jednak obecność żołnierzy Wojska Polskiego w bitwie o Berlin. Zdobycie stolicy III Rzeszy dla polskiego żołnierza to symbol nadzwyczajny. Oto bowiem nadarzała się okazja, aby po sześciu niemal latach od napaści Niemiec na Polskę, dokonać dziejowej sprawiedliwości. Ciekawostką może być to, że plany ZSRR nie przewidywały udziału Polaków w szturmie na stolicę Niemiec. Dopiero po interwencji Marszałka Michała Żymierskiego u Marszałka Żukowa, oraz po osobistej decyzji Stalina, zezwolono na udział polskich jednostek. Straty również były duże. Podczas operacji berlińskiej, trwającej od 16 kwietnia do 2 maja 1945 roku, straty bojowe wyniosły 4871 poległych, rannych i zaginionych żołnierzy WP. Polska flaga zawisła nad Berlinem, co dziś nie jest w ogóle eksponowane. A czy może być większa duma, niż biało-czerwona flaga powiewająca nad gruzami III Rzeszy?
Losy bohaterów potoczyły się różnie, jak to w życiu. Od samego jednak początku mieli pod górkę. Książka stara się pokazać drogę zwykłych, prostych ludzi, których historia rzuciła w wojenną zawieruchę. To jak i dlaczego znaleźli się w tym wojsku, jak stawali się żołnierzami, co myśleli nie tylko o tym wojsku, ale w ogóle o sytuacji geopolitycznej. Jedno jest pewne. Ta danina krwi nie może zostać zapomniana. Nie wolno dzielić polskiej krwi polskiego żołnierza na lepszą i gorszą.
Przemysław Prekiel
----
Berlingowcy. Żołnierze tragiczni, Red. Dominik Czapigo, z komentarzem Marcina Białasa. Wydawnictwo RM, Warszawa 2015. Stron 368.