Spółdzielczy los
Witold Dorosz
Sytuacja w Polsce po roku 1989 nie sprzyja rozwojowi spółdzielczemu. Wokół tej formy działalności istnieje wiele nieporozumień oraz obaw przed powrotem do czasów PRL. W reformowaniu polskiej spółdzielczości na początku lat 90 tych minionego stulecia popełniono wiele błędów. Ich przyczyną było uznanie spółdzielczości za formę niewłaściwa dla gospodarki rynkowej, brak dostatecznego zrozumienia spółdzielczej specyfiki oraz potrzeba otwarcia dla tworzącego się sektora prywatnego[1].
Więcej…
Lewicowa wizja dalszego rozwoju
W poszukiwaniu programu lewicy(2)
Wojciech Pomykało
Alternatywy współczesnego zakrętu dziejowego i ich konsekwencje dla narodu polskiego
Niewątpliwie świat współczesny znajduje się na dramatycznym, dziejowym zakręcie. Narody współczesnego świata stoją przed – mało uświadomionym jeszcze – alternatywnym zakrętem dziejowym. Z jednej strony, najbardziej prawdopodobna alternatywą jest perspektywa, w ramach której następować będzie wzrastająca koncentracja kapitału i umacniać się będą te jego najważniejsze centra, które zadecydują i to w coraz większym stopniu o globalnym kierunku rozwoju współczesnego świata. Właściwością tej alternatywy będą z jednej strony dążenia prowadzące do tego, aby dominujące centra kapitałowe coraz wyraźniej i mocniej dążyły do hegemonii nad całym światem. Przy tym hegemonia ta będzie w długotrwałej perspektywie realizowana bardziej środkami ekonomicznymi, niż politycznymi, zwłaszcza w stosunku do takich terenów, jak na przykład terytoria Federacji Rosyjskiej, których nie udało się podporządkować wielkiemu kapitałowi, w trakcie klęski i rozpadu ZSRR i całego obozu państw należących do bloku radzieckiego.
Więcej…
Historia Rzeczpospolitej na wokandzie
Janina Łagoda
Jesteśmy świadkami tego, że w procesie karnym wyrokuje się o historii, przyporządkowując jej fragmenty określonym artykułom kodeksu karnego. W ten to właśnie kręty labirynt wkroczyła prokuratura Instytutu Pamięci Narodowej (IPN) oraz zespół sędziowski wyrokujący w dwuinstancyjnym trybie o odpowiedzialności gen. Czesława Kiszczaka za współudział w wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce w grudniu 1981 roku.
Stan wojenny w sądzie
W dniu 25 czerwca 2015 roku Sąd Apelacyjny w Warszawie ogłosił wyrok w procesie o stan wojenny. Skazany został tylko jeden z wielu wcześniej oskarżonych. Werdykt, jak na rzekomą komunistyczną zbrodnię, mimo medialnego wrzasku o tragizmie dla narodu tamtego czynu, nie powala (dwa lata kryminału w zawieszeniu na tyle samo lat). Trafił jednak na rozdroża zarówno fachowych prawniczych rozważań, jak i społecznych opinii. Wpisuje się też w euforyczne myślenie o ćwierćwieczu tzw. wolności, lekceważąc tę wcześniejszą daną nam z woli wielkich aliantów. Zaściankowymi kombinacjami nie przykryjemy tego dziejowego faktu, jak i tego, że dzisiejszy rozdział naszej niezależności, to też sprawstwo dziedziców Wielkiej Trójki. Odżyła klasyczna dyskusja o zasadności wprowadzenia stanu wojennego. Odczucia rodaków w zasadzie są podzielone. Jest tyle zwolenników, co i przeciwników tamtego rozwiązania z tendencją kroczącą ku aprobacie sposobu realizacji ówczesnej polskiej racji stanu wpisanej w geopolityczne uwarunkowania.
Więcej…
Obrachunek z lewicową przeszłością
W poszukiwaniu programu dla lewicy (1) Wojciech Pomykało
Największy paradoks dziejów ludzkich
Na podstawie najnowszych badań naukowych ustalono, że nastąpiła współcześnie taka koncentracja i konsolidacja kapitału we współczesnym świecie, że faktycznych zarządców świata, którzy decydują o losach ludzkości, można by zgromadzić w jednym dużym autobusie. Decydują oni nie tylko o rozwoju lub stagnacji ekonomicznej świata, mają też decydujący wpływ na losy przytłaczającej większości jego ponad 7 miliardowej populacji. Co ważne mają znaczący wpływ na zakres informacji, które docierają do miliardów ludzi, a tym samym w upowszechnianiu określonego, coraz bardziej dominującego modelu osobowości współczesnego człowieka.
Więcej…
Powyborcze remanenty
Janina Łagoda
Klęskę lewicy w ostatnich prezydenckich wyborach można rozpatrywać także w kategoriach klasycznego dramatu, co wcale nie musi oznaczać skoku w przepaść i unicestwienia raz na zawsze lewicowości w umysłach Polaków. Na szczęście w tej chwili taka opcja nie wchodzi w rachubę. Do ostatecznego rozwiązania droga daleka.
Sypanie popiołu Przyczyny wyborczego niepowodzenia lewicy są i zapewne jeszcze długo będą solidnie analizowane z zastosowaniem merytorycznych, a nie emocjonalnych narzędzi. W tej chwili gorączkowe snucie wniosków ze sromoty byłoby szkodliwe, a żywiołowe wymyślanie haseł w stylu: odwołajmy przywódcę, rozwiążmy się, zmieńmy partyjne szyldy, twórzmy nowe byty, zrezygnujmy z dotychczasowego dorobku etc. niczemu nie służy, chyba że dalszemu zagubieniu elektoratu. A jego wartość należy przede wszystkim szanować. Cóż bowiem znaczy partia bez wyborców? Chyba tylko tyle, że może odbywać walne zgromadzenia w budce telefonicznej. Ma to wprawdzie niebagatelny wpływ na poziom kosztów funkcjonowania partii, ale już nie na jej skuteczność. Okazuje się, że ta konstatacja Cata-Mackiewicza raptem stała się aktualną perspektywą także dla rozdygotanej polskiej lewicy. A wybory parlamentarne tuż.
Więcej…
Narastają nierówności społeczne
Z Leszkiem Millerem, przewodniczącym SLD, b. prezesem Rady Ministrów, rozmawia Przemysław Prekiel
Panie premierze, czy jesienne wybory będą najważniejsze w całej historii SLD? Sondaże są dla lewicy bezlitosne. - Wszystkie wybory do Sejmu są ważne. Trudno dziś powiedzieć, czy akurat te będą najważniejsze. W 2001 roku wybory były również ważne, albowiem zanosiło się na to, iż przejmiemy władzę od szeroko rozumianej prawicy. I tak się stało. Zawsze, kiedy się przejmuje władzę, ma się poczucie niezwykłej ważności tego procesu. Natomiast jeśli patrzeć tylko na sondaże, to co się stanie na jesieni będzie miało ogromny wpływ na sytuację Polski, tym bardziej, że pojawią się nowe struktury, nowe partie, które będą próbowały zagospodarować w bardziej bądź mniej populistyczny sposób olbrzymie rzesze niezadowolonych.
Więcej…
Klincz - i trudne szanse jego przezwyciężenia
Wojciech Pomykało
Termin klincz zaczerpnięty ze sportu, może też obrazować sytuację polityczną. W sporcie, oznacza on taki układ, w którym walczące ze sobą strony nie potrafią odnieść zwycięstwa, w pewnym sensie zaklinowując się wzajemnie. W życiu społeczno-politycznym owe zaklinowanie (zakleszczenie się) wzajemne, jest szczególnie groźne w sytuacjach, w których wiele problemów jest nabrzmiałych i wymaga rozwiązania, choćby w imię interesów poszczególnych narodów. Taka sytuacja powstała we współczesnej Polsce w wyniku zwycięskich wyborów prezydenckich, w ramach których ustanowiony został prezydentem przedstawiciel partii, pozostającej w śmiertelnym zmaganiu ze swoim długoletnim, politycznym, intelektualnym i nawet moralnym przeciwnikiem. Przez najbliższe 6 miesięcy, nowy prezydent będzie zapewne kierował do Sejmu ustawy, mające być realizacją jego nierealnych pod względem ekonomicznym obietnic wyborczych, tworząc dla siebie tym samym alibi z racji ich niewykonalności. Rząd natomiast nie będzie chciał wziąć na siebie realizacji takich obietnic, a naród znajdzie się pod presją swoistego klinczu. Wojujące strony będą się na dodatek oskarżać wzajemnie o to, że to z winy przeciwnika nie staliśmy się krainą powszechnej szczęśliwości.
Więcej…
Zwycięstwo „wilkami” osaczone
Janina Łagoda
Od berlińskiego upadku minęło siedemdziesiąt lat, ale nie przeszkadza to rodzimym politykom, by stanąć przed trudnym zadaniem ustalenia dokładnej daty kapitulacji III Rzeszy. Do tej precyzji obliguje nasz wielki astronom, mimo że polityczne upływy ziemskiego czasu zbytnio go nie interesowały, raczej ruch w kosmosie.
Alianckie formalizmy Pierwszy akt kapitulacji parafowano w dniu 7 maja 1945 roku w kwaterze gen. Dwighta Eisenhowera we francuskim Reims, a zakończenie działań wojennych wyznaczono na 8 maja, godz. 23.01, zaś prezydent USA Harry Truman i premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill postanowili, że będzie to zarazem Dzień Zwycięstwa w Europie (wojna jeszcze trwała - Bliski Wschód, Azja). W tych pospiesznych i polityką podrasowanych gestach, zapomniano o kalendarzu trzeciego wielkiego koalicjanta. Stalin więc wymógł podpisanie kolejnego aktu poddania się Rzeszy, co stało się tym razem w radzieckiej kwaterze głównej marszałka Gieorgija Żukowa w Karlshorst pod Berlinem w dniu 8 maja o godzinie 22.16 czasu środkowoeuropejskiego, ale zgodnie z moskiewską miarą godzinową było już po północy, czyli 9 maja i tę datę Stalin uznał za Dzień Zwycięstwa. Polityczne rachunki i wówczas stanowiły niełatwe równania. W tych to okolicznościach Wielka Trójka, dokonując sektorowego podziału stref wpływów w Europie, zadekretowała odpowiednio dzień 8 i 9 maja jako emblematyczne daty pokonania nazizmu. Decyzja nader prosta i sprawdzała się przez dziesięciolecia. Umowny Zachód świętował zwycięstwo w dniu 8 maja, Wschód, a więc i Polska w dniu 9 maja.
Więcej…
|
|