Napieralski rodzi nadzieję na to, że może przewodzić skutecznie w dalszej perspektywie nowoczesnej polskiej lewicy o jednoznacznie europejskim i socjalistycznym wymiarze.
Trzecia pozycja, która zajął w wyborach i znaczące poparcie ponad 2,2 miliona wyborców, szczególnie młodzieży, spowodowała odwrócenie postępującego trendu budowania niezrównoważonej sceny opierającej się o dwa prawicowe, bliskie sobie ugrupowania, które na siłę udają różnice.
Dziś wyrasta trzecia równoważąca je, w dalszej perspektywie, siła. Sądząc po kilku znaczących oświadczeniach, jakie padły już z ust Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska, nabiera ona partnerskiego wymiaru, zarówno w sensie politycznym, jak również ideowym.
Dziś nie można pomijać w kalkulacjach politycznych zarówno SLD, jak i lewicującego pokolenia Grzegorza Napieralskiego. Jego znaczenie wzrasta szczególnie w ciągu najbliższego czasu, przed II turą wyborów prezydenckich. Przysłowiowym „języczkiem u wagi” jest rola, jaką mogą odegrać wyborcy Napieralskiego, wskazując swojego faworyta, który bez wątpienia zasiądzie w Pałacu Prezydenckim. Z prostych przeliczeń przepływu elektoratu w drugiej turze wyborów wynika, że to zwolennicy Napieralskiego trzymają w ręku symboliczny klucz.
Polityczne i publicystyczne spekulacje z ostatnich godzin wskazują na dość prymitywne podejście w ocenach do zjawisk, jakie nam towarzyszą. Przede wszystkim wskazuje się na stołki, które są do zajęcia i stanowią przedmiot przetargu. W finale zapewne pójdzie i o stołki, ale dziś walka toczy się w sensie globalnego wymiaru o kształt i wizerunek państwa polskiego; otwarte jest pytanie, czy pójdzie ono drogą demokracji i europejskich wyborów, czy drogą zarysowaną w koncepcji IV RP. Różnice są tutaj istotne, ale nie zasadnicze.
Zasadniczą różnicę wobec obydwu kandydatów prezentuje opcja programowa wskazana podczas kampanii przez Grzegorza Napieralskiego. Wychodzi ona z konstytucyjnych założeń gwarancji praw człowieka i budowy państwa opartego o zasady sprawiedliwości społecznej, m.in. społeczną gospodarkę rynkową opartą o równoprawność sektorów własności oraz świeckość państwa. Wiele przykładów naszej praktyki państwowej pokazuje, że akurat w tych obszarach Konstytucja nie jest przestrzegana lub też jest przestrzegana co najwyżej w połowie, a więc wcale.
Prezydent, jako strażnik porządku konstytucyjnego, powinien walczyć o zachowanie porządku konstytucyjnego. Żaden z obydwu kandydatów, którzy przeszli do drugiej tury, nie mówi i nie czuje się w takiej roli. Widać wyraźnie, że są oni bardziej strażnikami programów partyjnych niż Konstytucji. I na tym polega ogromna rola kandydata lewicy, który nie przeszedł do drugiej tury, ale może wyznaczać dziś standardy prezydentury. Ma na to czas do 4 lipca.
Sądzę, że Grzegorz Napieralski, mimo że tego wielu chce i próbuje go zmusić, nie powinien wskazywać, kogo mają poprzeć jego wyborcy. Ludzie są mądrzy i wiedzą, na czym polegają różnice pomiędzy obydwoma kandydatami, są one niewielkie, a pozorowany spór ma charakter teatralny. Jest to spór pomiędzy dwoma ukształtowanymi przez wydarzenia ostatnich lat ciągami kadrowymi tej samej opcji – konserwatywno-prawicowej.
Wartość polityczna i rzeczywista wiarygodność lewicy skupionej wokół Napieralskiego będzie rosła tym szybciej, im mniej będzie ona pokazywać swoje zainteresowanie realną władzą już dziś. Prawdziwość tej tezy zweryfikują zapewne następne wybory – jesienią samorządowe, a być może wiosną parlamentarne.
Andrzej Ziemski