Czy możliwe jest dziś, w krótkim czasie, na rok przed wyborami prezydenckimi dokonanie rzetelnej oceny funkcjonowania zapisów Konstytucji w obszarze relacji kompetencji prezydenta i premiera. Obawiam się, że mamy za mało czasu, tym bardziej, że jeśli pojawiłyby się wnioski dotyczące zmiany Konstytucji, to muszą mieć one odpowiednią większość parlamentarną. Pytanie, czy taka się znajdzie.
Według publikowanych już informacji projekt przygotowany pod patronatem trzech b. prezesów TK: Jerzego Stępnia, Andrzeja Zolla i Marka Safjana, który chce przedłożyć PO, zakłada ograniczenie władzy prezydenta, m.in. poprzez zmniejszenie progu głosów koniecznych do odrzucania weta, a także wzmocnienie systemu parlamentarno-gabinetowego. Według tego projektu, prezydent zostałby zdefiniowany, jako najwyższy przedstawiciel RP i gwarant ciągłości władzy państwowej, natomiast władza wykonawcza miałaby należeć wyłącznie do rządu. Obecnie prezydenckie weto może być odrzucone przez Sejm większością 3/5 głosów, według projektu b. prezesów konieczne byłoby do tego zebranie jedynie większości bezwzględnej (więcej „za” niż „przeciw” i wstrzymujących się).
Oddzielna sprawa dotyczy trybu wyboru prezydenta. Dotychczas był on wybierany w wyborach powszechnych, co powodowało, iż dostawał do swych kompetencji jak gdyby „wartość dodaną” w postaci wsparcia elektoratu. Propozycja nowa zakłada wybór prezydenta przez Zgromadzenie Narodowe, co nie jest doświadczeniem tylko polskim, ale ma swoje odnośniki w wielu krajach.
Odnosząc się do doświadczeń 12 lat obowiązywania Konstytucji III RP widać wyraźnie, iż przyniosła ona negatywne doświadczenia, w postaci m.in. konfliktów na linii prezydent-premier, które odnotować trzeba zarówno w okresie prezydentury Lecha Wałęsy, Aleksandra Kwaśniewskiego jak i szczególnie Lecha Kaczyńskiego. Widać wyraźnie, że w zapisach Konstytucji zamontowane jest źródło tego konfliktu.
Jego zlikwidowanie lub minimalizacja wiąże się z ograniczeniem kompetencji albo prezydenta, albo rządu i premiera i mądre zapisanie tego w Konstytucji. Widać wyraźnie, że za ograniczeniem władzy prezydenta opowiada się Platforma Obywatelska, a za jej umocnieniem Prawo i Sprawiedliwość. Inne siły polityczne wypowiadają się w tej sprawie na razie dość oględnie.
Wydaje się, że polskie doświadczenia w konstytucyjnym podziale władzy są raczej bliższe niemieckim, niż francuskim czy amerykańskim, więc raczej możemy mieć do czynienia z tendencją do ewoluowania opinii publicznej w kierunku propozycji PO.
Ważna wydaje się na tym tle konstatacja, ale na taką trzeba będzie jeszcze poczekać, który model rządzenia krajem jest w stanie wzmacniać początkującą jeszcze polską demokrację, który zapewnia większą równowagę sił politycznych na forum parlamentarnym i służy wzmocnieniu parlamentu, jako autentycznej emanacji narodu. Dziś wielu obywateli ma przekonanie, że umacnia się model państwa partyjnego, w którym na demokrację jest coraz mniej miejsca.
Osobiście uważam, że więcej argumentów przemawia za ewolucją naszego modelu konstytucyjnego w kierunku rządów parlamentarno-gabinetowych. Konfrontacja na linii rząd-prezydent nie miała u nas, na przestrzeni ostatnich lat, zdrowego charakteru. Cechowały ją często osobiste animozje i konflikty pomiędzy ekipami urzędującymi w obydwu pałacach.
Uważam jednak, że ewolucja w kierunku modelu parlamentarno-gabinetowego powinna skutkować zmianą ordynacji wyborczej do Sejmu, poprzez obniżenie progu wyborczego np. do 3 proc., co pozwoliłoby na stworzenie szerszej reprezentacji sił politycznych i społecznych obecnych w kraju i nadałoby większej reprezentatywności koalicjom rządzącym. Tworzyłoby to większą skłonność dzisiejszych monopoli partyjnych do współpracy.
Lewica parlamentarna i pozaparlamentarna powinna zastanowić się nad takimi rozwiązaniami. Stwarza to bowiem większe szanse na wpływanie przez nią na kierunki rozwoju kraju w ramach, szerszego być może udziału, w pracach parlamentarnych.
Andrzej Ziemski