Nie ma perspektywy pięknego, a tym bardziej szybkiego zwycięstwa. Wiele przyczyn, chyba największej wagi jest ta, że tzw. Zjednoczona Prawica wygrała wybory sejmowe i prezydenckie i zdołała, prawda, że na drodze swoistego zamachu stanu przejąć najważniejsze instytucje kontroli państwowej.
Inną przyczyną jest, że najważniejsi politycy tzw. Zjednoczonej Prawicy wiedzą, że wielokrotnie złamali prawo i czeka ich odpowiedzialność. Prędzej wyprowadzą Polskę z Unii Europejskiej niż oddadzą, w takiej jak dziś sytuacji, władzę.
Tym bardziej, że wolność nie jest wcale tak bardzo istotną wartością dla wielu milionów Polek i Polaków jak opisuje to polska zmitologizowana poza granicę dzielącą prawdę od fałszu historiografia.
Nie jest moim celem zniechęcać. Przeciwnie - moim celem jest zachęcać do walki o te wartości, które uczyniły wielką część Europy przestrzenią dobrostanu. Czasem kosztem (nie tak znów wielkim) konkurencyjności. Dobrze by było , żeby możliwie duża liczba Polaków była świadoma nie tylko fundamentalnych kulturowych różnic pomiędzy indywidualistyczną Europą (Francja) a kolektywistyczną Azją (Chiny) co wydaje się dla wszystkich oczywiste, ale także pomiędzy Europą a Stanami Zjednoczonymi Ameryki. To są bardzo poważne różnice.
Zachęcam do walki o europejskie wartości. Przeciwnie do tzw. Zjednoczonej Prawicy i polskiego Kościoła Katolickiego. Ich majaki o "naszej" misji względem Europy i ponownej jej chrystianizacji są o wiele istotniejsze od deklamacji o niby oczywistym dla nich wyborze obecności w UE. Oczywista jest dla nich kasa bogatych krajów Unii a nie europejskie wartości i prawo.
Wierzę, że ta władza padnie. Ale nie teraz. Sens dzisiejszego oporu podobny jest do sensu "Solidarności" 1980/1981 i potem, aż do "Okrągłego Stołu".
Mimo tak różnych okoliczności zewnętrznych pomiędzy tamtą a dzisiejszą sytuacją dziś idzie przede wszystkim o to, by w chwili możliwej zmiany ktoś potrafił tą zmianą kierować i nią zarządzać. Żeby ten bezsensowny, lecz przerażająco głęboki podział Polaków, największa zbrodnia dokonana przez Kaczyńskiego i spółkę z asystą Kościoła instytucjonalnego nie doprowadził do chaosu, wojny domowej i w efekcie rozpadu lub, w niesprzyjających, ale przecież zawsze możliwych okolicznościach zewnętrznych, faktycznej utraty suwerenności państwa. A z pewnością do nędzy wielkich rzesz ludzkich.
Zmiana najprawdopodobniej dokona się na ulicy, ale jeszcze nie tej ożywionej postulatami wolnościowymi, lecz tej wściekłej pustą kasą.
Przepraszam zawiedzionych. Z osobistego jednak doświadczenia a nie z lektur szkolnych pamiętam buńczuczne wypowiedzi prominentnych "baronów" "Solidarności". O naszej mocy, o żołnierzy polskim, który nie skieruje lufy przeciwko bratu, o tym, że nam się po prostu należy.
Smuci mnie powszechne także na inteligenckich profilach wyczekiwanie kolejnego wielkiego lidera, który zapewni należne zwycięstwo.
Demokracja i wolność zależą najpierw nie od wielkości przywódcy (choć przykład Lecha Wałęsy pokazuje jak bardzo dużo od lidera zależy), lecz od organizacji społeczeństwa obywateli, systematyczności, konsekwencji i wartości ludzkiego kapitału.
My potrafimy się organizować. Systematyczności i konsekwencji mamy głębokie deficyty. Podobnie jest z wartością kapitału ludzkiego.
Dzisiaj widzę dwa największe dla nas wyzwania. Pierwsze, by brak szybkiego zwycięstwa "napalonych" ludzi nie zakończył się gwałtownym sflaczeniem. I drugie, żeby te masy młodych ludzi, którzy mimo zagrożeń epidemicznych i tych związanych z nieobliczalnością władzy upomnieli się o swoje nie zrobili tego, co logiczne - zrezygnowali z Kraju, który wciąż wpada w spirale politycznych samodurów opętanych potrzebą władzy, niezdolnych moralnie i intelektualnie dźwigać jej prawdziwe wobec narodu obowiązki.
Andrzej Celiński - Facebook