Społeczeństwo jest dziś podzielone, jak nigdy w ostatnim ćwierćwieczu. Koalicja rządząca, mimo uzyskania w wyborach przed dwoma laty poparcia ok. 19 proc. społeczeństwa i szczęśliwego dla siebie zbiegu okoliczności przy rozkładzie głosów wyborczych uznała, że zwycięzca powinien wziąć wszystko. Tak też postępuje, próbuje wziąć wszystko, wbrew logice, realnemu układowi interesów i postrzegania nas Polaków i Polski przez gremia zagraniczne – przez realnych sojuszników i przeciwników.
Żadna chyba ekipa rządząca, które odnotowujemy w pamięci, nie miała otwartych tylu konfliktów i tylu frontów walki. Dotyczy to zasadniczych obszarów działania państwa jak: polityka zagraniczna, układ sojuszy międzynarodowych, bezpieczeństwo państwa i rozumienie racji stanu, polityka społeczna, edukacja, polityka historyczna, polityka wyznaniowa, wolności i prawa obywatelskie.
Jeden z zasadniczych sporów pomiędzy aktualną władzą a znaczną częścią społeczeństwa dotyczy modelu polskiej demokracji. Dotychczasowy opierał się w praktyce o zasadę realizowania woli większości z poszanowaniem woli mniejszości. Lansowany obecnie polega na uznaniu wyłącznie woli większości z wykluczeniem racji i interesów mniejszości. To model sprzeczny z zasadami realizowanymi w Europie, stąd budzi tak wiele kontrowersji i protestów zarówno w Unii Europejskiej jak i w kraju. Jest on zbliżony i oparty o teoretyczne dokonania Carla Schmitta, które stały się zapleczem ideowym faszyzmu. Model ten w wyniku m.in. skutków II wojny światowej został odrzucony przez cały cywilizowany świat. Socjaliści polscy już w latach tworzenia II RP byli przekonani, że dwie wartości: sprawiedliwość społeczna i dobro człowieka powinny stanowić podstawę relacji państwo – obywatel. Zdecydowanie opowiadali się za państwem świeckim. To pierwsze rządy stworzone w 1918 roku przez ludzi PPS nadały prawa wyborcze kobietom, wbrew praktyce innych demokracji europejskich, które dziś poważamy.
Kolejny, Czarny Piątek, który przeżywaliśmy kilka dni temu wskazał na ogromną dynamikę i zgromadzony potencjał protestu wobec aktualnej polityki władz. Bezpośrednią jego przyczyną jest, co prawda, próba złamania przez rządzących istniejącego od 1993 roku tzw. kompromisu aborcyjnego, ale miał i ma on głębsze powody. Znacząca procentowo część Polaków inaczej niż rządzący widzi podmiotowość obywatelską, praktyczny wymiar praw człowieka a także konstytucyjne zapisy świeckości państwa (art. 25). Praktykowane w ostatnim okresie relacje państwa i jego poszczególnych przedstawicieli z hierarchią kościelną budzą poważne obawy. Przede wszystkim chodzi o wpływ Kościoła katolickiego w Polsce na treść i tryb stanowienia prawa. Dotyczy to w ostatnim okresie działań wobec ustawodawstwa dotyczącego aborcji.
Można domniemywać, że po długim okresie rządów roztropnych biskupów, w polskim kościele dominują dziś doktrynerzy i propagandyści, którzy uznali, że trzeba pójść na całość. Ich celem jest stworzenie państwa wyznaniowego. Patrzenie Kościoła na sprawę życia i śmierci wydaje wieloznaczne i nasycone pierwiastkami politycznymi. Twardemu od lat stanowisku w sprawie aborcji nie towarzyszy np. krytyka wobec żądań niektórych środowisk prawicowych przywrócenia kary śmierci. Znaczna część społeczeństwa tego nie wytrzymuje, wspominając historyczną mądrość i rozwagę takich wielkich duszpasterzy i mężów stanu jak Stefan Wyszyński i Karol Wojtyła.
Pada dziś pytanie, czy istnieją siły, które byłyby w stanie przekonać hierarchię do poparcia inicjatywy utworzenia w Polsce partii, lub ruchu politycznego o charakterze chadeckim, jak w większości krajów Europy. Pozwoliłoby to na zrównoważenie sceny politycznej. Kościół w Polsce mógłby wrócić wówczas do swego misyjnego posłannictwa, do czego jest powołany. Jak pokazuje praktyka, mieszanie hierarchów w polityce niczego dobrego państwu i obywatelom nie przynosi. Trzeba zauważyć, że w imieniu Kościoła działa dziś wielu ekstremistów, którzy nie znajdują właściwego odporu z jego strony, z punktu widzenia takich wartości jak pokój społeczny i porozumienie narodowe.
Jednocześnie trwa w najlepsze rządzenie państwem poprzez tworzenie kryzysów i ich rozwiązywanie.
Myślę, że obecna ekipa tzw. dobrej zmiany dochodzi do granicy skutecznego i akceptowanego przez większość społeczeństwa stylu rządzenia. Widoczne na zewnątrz walki o schedę po prezesie przysłaniają jej cel najwyższy, jakim są stabilność i dalszy rozwój kraju.
Mamy za sobą wydarzenia Czarnego Piątku. Pokazały one rzeczywisty wymiar skali protestu i dalsze możliwości jego rozwoju. Pokazały także, że nie o moralność i tzw. wartości tutaj chodzi, ale jest to czysta gra polityczna. Patrząc z drugiej strony widać, że wielu uczestników protestu, szczególnie młode kobiety, są zdeterminowane, nie chodzi im bowiem o to, co prawica wyciąga jako zarzut najpoważniejszy – możliwość dokonywania niekontrolowanych aborcji. Chodzi o wolność i możliwość decydowania jednostki ludzkiej o swoim życiu.
Można odnieść wrażenie, że wiedza rządzących na temat Polaków, szczególnie młodych Polaków i ich marzeń co do wizji Polski, daleko odbiega od rzeczywistości, w jakiej przyszło nam wspólnie żyć.
Andrzej Ziemski