W projektach dotyczących reformy sądownictwa pojawia się idea zwiększenia roli suwerena w ocenie funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości a szczególnie pracy sędziów. Miałby także wzrosnąć udział obywateli w procesie orzekana, co gwarantuje art. 182 Konstytucji. Obecnie artykuł ten realizowany jest poprzez instytucję ławnika (niezawodowy członek składu orzekającego).
Prawo reguluje udział ławników w składzie orzekającym w zależności od rodzaju sprawy. Ławnicy orzekają jedynie w I instancji. Kandydaci na ławników rekomendowani są między innymi przez organizacje społeczne, samorządowe, można też zgłosić swoją kandydaturę popartą przez 50 obywateli. Jakość sprawowania funkcji ławnika mają zapewnić ograniczenia dotyczące kandydatów, między innymi wiek, wykształcenie, ograniczenia dotyczące wykonywanego zawodu lub funkcji społecznej. Funkcja ławnika jest płatna.
W propozycjach przedstawionych przez prezydenta udział ławników w orzecznictwie sądowym ma sięgać aż do szczebla sądu najwyższego. Zmiana ma także dotyczyć sposobu powoływania ławników.
Wielkim orędownikiem tego rozwiązania jest Ruch Kukiz’15. Jak rozumiem posłowie tego ugrupowania chcą realizować w ten sposób większą rolę suwerena w bezpośrednim procesie władania państwem. Bardzo często powołują się oni na anglosaski system sądowniczy.
Myślę, że nie wszystko, co brytyjskie musi być dla nas dobre. Mają nienajlepszą kuchnię i fatalną pogodę. Posiadają także prawo precedensowe, które w polskich realiach raczej się nie sprawdzi. Dopiero niedawno Brytyjczycy znieśli karę za czarownictwo.
Nie przekonuje mnie sprawiedliwość dwunastu gniewnych ludzi, targanych emocjami, wyciągniętych przez system z biur, warsztatów i gospodarstw domowych. Wielka Brytania zrezygnowała z kary śmierci z powody kilku tragicznych pomyłek sądowych i skazaniu na karę główną niewinnego człowieka przez ławę przysięgłych, która orzekła „winny”.
Nie mam zaufania do sędziów wybieranych przez lokalne, często interesowne społeczności, lub osoby, którym się tylko wydaje, że wiedzą, co dobre a co złe. Możemy sobie przypadkiem zafundować, na wzór amerykański, rodzimych Wyattów, Earpów.
Czuję się bezpieczniejszy w państwie, w którym osądzi mnie niezawisły sędzia w oparciu o prawo stanowione przez władzę ustawodawczą, doświadczenie i wiedzę prawniczą oraz sumienie.
Nikomu nie życzę konfrontacji z sądem w charakterze oskarżonego, ale jest taka mądrość ludowa: Jeżeli stwórca chce kogoś doświadczyć, to spełnia jego marzenia.
Jeżeli przykładowo ktoś ze środowiska artystów estradowych stanie przed sądem za obrazę uczuć, nieobyczajność, prezentowanie w opinii oskarżyciela, treści społecznie szkodliwych, a niestety zdaża się to coraz częściej, a w składzie orzekającym będą ławnicy, z których jeden prywatnie jest dziennikarzem skrajnie prawicowego pisma a drugi pracownikiem lokalnego magla, to, na jaki wyrok może liczyć?
Cezary Żurawski