Co do tego nie ma nikt wątpliwości. „Brexit” czyli „brytyjskie wyjście” to bez wątpienia wydarzenie niecodzienne. W pierwszych komentarzach mówi się również , że Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Północnej Irlandii powinno na nowo zdefiniować nie tylko siebie, ale i cele jakie stoją przed częściami wchodzącymi w jego skład.
Kraj znalazł się w podobnym punkcie jak przed 60 laty po pamiętnej awanturze sueskiej. Była upokarzająca wyprawa zorganizowana wespół z Francją przeciwko nacjonalizacji Kanału Sueskiego przez Egipt. Interwenci zganieni przez cały świat – w tym USA – musieli się szybko ze wstydem wycofać. Nie wchodząc w szczegóły najlepiej ujął sytuację, w jakiej w 1962 r. znalazło się Zjednoczone Królestwo były słowa amerykańskie sekretarza stanu Deana Achesona. Powiedział on wówczas: „Wielka Brytania straciła Imperium, lecz nie znalazła roli”. Dalej była mowa, że przestała być partnerem Stanów Zjednoczonych, a jej kandydatura do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej odrzucona została przez sprzeciw prezydenta Francji Charlesa de Gaulle’a. Było to dość dawno, ale „Brexit”, choć jest niezwykle ważnym wydarzeniem, ma zupełnie inny wymiar.
Wymiar globalny
„Wyjście” Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej ma wymiar globalny i różnorakie konsekwencje. To zrzeczenie się członkostwa – jeśli do tego ostatecznie dojdzie – przez kraj, który z ogromnym trudem stał się członkiem EWG a później EU. I był niezwykle trudnym partnerem tej organizacji.
Oznacza to osłabienie Unii Europejskiej w różnych aspektach, przede wszystkim w rozmowach z innymi partnerami. Zahamowanie procesu integracji europejskiej, a nawet jej cofnięcie o 60 lat, do czasów sprzed Traktatów Rzymskich.
To przede wszystkich osłabienie pozycji międzynarodowej Unii Europejskiej w świecie, w różnych układach, zwłaszcza z USA i Chinami. A także w rozmowach z Federacją Rosyjską. Można powiedzieć, że w piątek na „Kremlu strzelały korki od szampana”. Bo „odwieczny wróg” Imperium Rosyjskiego – Albion – wpadł w kłopoty. I nie będzie już państwa, które w taki czy inny sposób próbowało hamować zapędy imperialne Kremla.
Wynik głosowania w referendum to dowód przegrania demokracji z globalizacją. Jest to ewidentny sprzeciw części społeczeństwa brytyjskiego przeciwko polityce wielkich koncernów międzynarodowych i nieliczenia się elit unijnych i brytyjskich z wolą społeczeństwa Zjednoczonego Królestwa. Ten aspekt problemu podnosiła brytyjska prasa codzienna już w sobotę.
Wymiar unijny
Sprawa funkcjonowania struktur Unii Europejskiej to odrębny i rozległy temat. Wiele narzekań idzie w kierunku administracji unijnej i temu, że żyje ona „własnym życiem”. O kryzysie unijnym mówiono od lat. Ostatnio w momencie „wielkiego rozszerzenia” w 2004 r. kiedy Unia Europejska przyjęła 10 państw z Europy Środkowej i Wschodniej. Na narzekania słyszeliśmy już wtedy.
Niewątpliwe jest, że po raz kolejny sprawę funkcjonowania Unii Europejskiej należałoby na nowo przemyśleć. Znalazła się ona „na rozstajnych drogach”. Ale czy ma być to powrót do „wspólnego rynku” tak jak za czasów Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej ? Raczej wątpię.
Wymiar brytyjski
Nie wiadomo co się stanie ze Zjednoczonym Królestwem. Czy oznacza to jego koniec ? Nie można tego wykluczyć. Bo już Szkoci, którzy w ponad 60 procentach poprali pozostanie w Unii Europejskiej mogą się wyłamać i odejść ze Zjednoczonego Królestwa. A co na to Irlandia Północna i Walia? Co z Londynem, w którym trwa gorączkowe zbieranie głosów za pozostaniem w UE i żądanie autonomii i członkostwa w Unii Europejskiej.
Już dziś mówi się o rozpadzie Zjednoczonego Królestwa – może to potrwać niezwykle długo. Faktem jest już jednak samo wydarzenie – wynik głosowania – które trudno będzie cofnąć. Porażka premiera Davida Camerona jest faktem historycznym. On już po prostu przegrał. Choć przyspieszone wybory odbędą się za trzy miesiące, to uruchomione zostały procesy dezintegracyjne w całej Unii Europejskiej. Sytuacja samego Zjednoczonego Królestwa jest bardzo skomplikowana, oskarża się nie tylko polityków Unijnych, elity brytyjskie, ale też wielkonakładowe media. To one miały robić przysłowiową „wodę z mózgu” Brytyjczykom.
Wymiar polski
Raport London School of Economics uważa, że w Europie dwa państwa przede wszystkim stracą na Brexicie: pierwsza to Wielka Brytania, a druga Polska. Na wyspach brytyjskich przebywa ponad 700 tysięcy obywateli polskich. Mówi się już, że w najbliższym czasie może powrócić około 400 tysięcy. Co z nimi zrobić, jak ich przyjąć i gdzie zagospodarować?
Atmosferę zaczynają podgrzewać angielscy nacjonaliści. Na murach Polskiego Ośrodka Społeczno – Kulturalnego (POSK) w londyńskim Hammersmith pojawiły się antypolskie Graffiti. To dopiero początek.
Przecież, jak pamiętamy, już premier David Cameron coś wcześniej wspominał, że Polacy są obciążeniem dla brytyjskiego budżetu. Te słowa z pewnością nie zostały zapomniane.
Nie da się natomiast ukryć, że Polska jest w Unii Europejskiej osamotniona. Poprzednie ekipy rządzące radziły sobie wcale nieźle. Choć można mieć też wiele zastrzeżeń do umizgów Donalda Tuska, który jest – obok Davida Camerona – największym przegranym. Ale tak czy inaczej, społeczeństwo polskie w ponad 70 procentach popierało Unię Europejską. Teraz jego część jest w stanie szoku.
Wymiar IV RP
Trudno powiedzieć, czy w obozie IV RP była jakaś koncepcja Wielkiej Brytanii i stosunków z nią. Zwłaszcza traktowania jej jako równorzędnego partnera międzynarodowego. To były po prostu mrzonki, zważywszy na pozycję Wielkiej Brytanii w świecie. To raptem wszystko legło w gruzach. A liderzy PiS boleśnie „walnęli organizmem o Ziemię”. Ich sojusznik wpadł w kłopoty. Nie ma już go po prostu.
Teraz sam Jarosław Kaczyński zapewnia, że należy podjąć wielkie rozmowy, by przemyśleć i wynegocjować jakiś nowy traktat unijny. Co to ma być nie trudno zgadnąć. Ale może sięgniemy do tego co kiedyś głosił „Tricky Dickie” (Sprytny Rysio) czyli prezydent USA Richard Nixon. Zwrócił on uwagę, że polityka wewnętrzna i zagraniczna to „syjamskie bliźniaki”. Są one nierozdzielne.
Sam Prezes i jego otoczenie zapewnia o swej „pro unijności”. Ale PiS robi wręcz coś innego. Bo to jest w jego politycznym stylu (precz z Komisją Wenecką !!!). Oni chcą budowy IV RP. I od tego nie odstąpią. A to jest możliwe jedynie w wypadku przekształcenia Unii Europejskiej w twór federalny. Czy organizację złożoną z silnych państw narodowych. Odrzucają wszelkie struktury ponadnarodowe. To godzi w żywotne interesy IV RP.
Kilka uwag końcowych
Kryzys jaki rozpoczął się 23 czerwca 2016 r. potrwa długo. Choć wstrząs jest już o globalnym wymiarze, najpierw muszą się z nim uporać sami obywatele Zjednoczonego – jeszcze – Królestwa. Mówi się już, że nie będą spieszyć się ze składaniem „papierów” o wyjściu. To może potrwać wiele miesięcy.Ożywi to dyskusje w Unii Europejskiej, ale będą one trwać bez naszego – IV RP – udziału. Choć będą robione różne gry i zabawy na korzyść układu rządzącego. I tylko Polski będzie żal. Bo stracimy wiele, w tym cennego czasu.
Lech Kańtoch