Mija 6 lat od największej katastrofy lotniczej w historii Polski, w której zginęła część politycznej elity kraju z prezydentem na czele. Mimo upływu czasu do wyjaśnienia prawdziwych przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem jest dalej, niż bliżej. Nadal materiał dowodowy i jego interpretacje stanowią paliwo podtrzymujące polityczną wojnę w skali krajowej, z poważnymi odpryskami międzynarodowymi.
Spór polityczny w kraju dotyczący kilku głównych problemów współczesności przybrał na temperaturze po ostatnich wyborach parlamentarnych i ogniskuje się on w zasadzie w obszarze działań obozu posierpniowego, a jego głównym przesłaniem jest wizja ustrojowa i miejsce Polski we współczesnym świecie.
Dziś po 6 latach, kiedy pamięć zawodzi, decydującą w społeczeństwie rolę odgrywają symbole i stereotypy. Operacje propagandowe prowadzone dziś na żywej tkance społecznej, to nic innego, jak gry elit o odpowiedzialność za tamto zdarzenie, które wyeliminowało z grona żywych 96 obywateli Rzeczpospolitej. Zdarzenie to niebywałe, niespotykane w historii najnowszej.
Nie ulega wątpliwości, że wymaga ono wyjaśnienia i przedstawienia społeczeństwu prawdy o tym wydarzeniu, bez względu na to, jaka ona będzie. Dziś w poszukiwaniu tej prawdy jesteśmy pomiędzy dwoma skrajnymi opiniami, częściowo potwierdzonymi dowodami, lub interpretacjami. To z jednej strony zamach, z drugiej zaniedbanie i brak profesjonalizmu.
Cały czas pojawia się pytanie, czy zawiodło państwo, czy jego elity? Odpowiedzi na to pytanie prezentowane w dniu rocznicy, nie są jednoznaczne. Z jednej strony widać bowiem, że państwo już w kilka miesięcy po katastrofie otrząsnęło się z zamieszania i kontynuowało normalne działania, idąc utartym szlakiem. Patrząc z drugiej strony widać wyraźnie, że państwo nie umiało lub nie chciało wyciągnąć z tego wydarzenia daleko idących wniosków, co zaowocowało nowymi rozdaniami wyborczymi. Rządzący ponieśli daleko idące konsekwencje, tracąc władzę.
Gorzej jest z naszymi elitami – miały one wpływ i obarczone są odpowiedzialnością za przygotowania i przebieg tragicznego lotu do Smoleńska. Dotyczy to obydwu stron współczesnego konfliktu politycznego. Naiwnością i grzechem byłoby nie pamiętać, że konkurencyjne działania pomiędzy dwoma kancelariami, a więc i dwoma spierającymi się elitami postsolidarnościowymi, doprowadziły do stanu braku jednolitego podejścia państwa do problemu pamięci o ofiarach mordu katyńskiego i kształtu naszej polityki wschodniej, a w ogóle polityki zagranicznej.
Trauma po katastrofie smoleńskiej wśród ludzi elit politycznych pozostała i nie widać, aby uległa osłabieniu po ostatnich wyborach parlamentarnych. To złe zjawisko ma wpływ na stan państwa, kształt polityki, jednoznaczność przekazu – szczególnie na użytek międzynarodowy. W Polsce od 6 lat trwa wojna o odpowiedzialność za kierunek rozwoju – nieudaną transformację i tragiczną katastrofę.
Piszę tak wyraźnie o elitach, bowiem obydwa przedmioty sporu interesują stosunkowo małą część społeczeństwa. Z opublikowanych badań wynika, że tylko kilkanaście procent obywateli zamierzało uczcić rocznicę katastrofy smoleńskiej.
Dziś można z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że pewnej części elit, ale także i części społeczeństwa wersja o zamachu smoleńskim jest potrzebna z przyczyn psychologicznych. O wiele łatwiej bowiem pogodzić się z zamachem ze strony wrogiej Rosji, niż z tragiczną, bezsensowną katastrofą lotniczą, wynikającą z niedbalstwa aparatu władzy, służb i państwa.
Zwrócił na to uwagę przy okazji obchodów tragicznej rocznicy prezydent Andrzej Duda. Powiedział on m.in.: Zwracam się dziś do wszystkich z apelem: wybaczmy. Wybaczmy to wszystko sobie wzajemnie. Wszystkie niepotrzebne, a przede wszystkim niesprawiedliwe słowa, wszystkie te gorszące zachowania, wszystkie także i momenty poniżenia… Tragedia smoleńska, to co się przed nią działo i po niej, była wielkim, dramatycznym świadectwem bylejakości naszego państwa, złego rządzenia, błędów, wszystkiego tego, co w Polsce nigdy zdarzyć się nie powinno". Zaznaczył, że wielkim zadaniem narodu, ale przede wszystkim ludzi władzy, nie tylko centralnej, jest budowanie Polski rzetelnej, uczciwej i dobrze zarządzanej. – Niezgoda na bylejakość. Fachowość i uczciwość to wielkie zadania, którym ludzie władzy muszą sprostać i w których polskie społeczeństwo, polscy wyborcy powinni ich rzetelnie rozliczać – stwierdził.
Po ostatnich wyborach utarła się praktyka, że „zwycięzca bierze wszystko”. Wydaje się, że w naszej europejskiej kulturze i doświadczeniach ostatniego ćwierćwiecza wykształtował się taki model rządzenia, że demokracja to również prawa mniejszości. Dziś tego nie widać, a organizm społeczny jest jednak bardzo wrażliwy na rozziew teorii i praktyki politycznej. Tym bardziej, że wynik wyborczy – 19 procent zwycięskiego ugrupowania daje stosunkowo słaby mandat do rządzenia.
Konkludując trzeba stwierdzić, że zadaniem obecnej ekipy władzy jest doprowadzenie do końca wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej, wskazując na wszystkie fakty, które doprowadziły do niej. Zadaniem jest wdrożenie procedur prawnych mających na celu osądzenie odpowiedzialnych za tę tragedię.
Widzę jednak pewien pojawiający się niebezpieczny element – pośpiech. Niektórzy politycy obozu władzy już wskazują prawdziwe przyczyny katastrofy, choć eksperci nie opublikowali swoich raportów, inni wskazują już winnych, a zapowiedziany przez jeszcze innych Trybunał Stanu i kara śmierci dla byłego premiera, ogłoszone publicznie, zaczynają zakrawać na prowokację lub głupotę.
Towarzyszą tym zjawiskom w polityce usłużni dziennikarze, którzy odpowiednio nakręcają nastroje.
Idziemy jako kraj i jako społeczeństwo w złym kierunku – nie jest nam potrzebny konflikt wewnętrzny, a zaczyna on dziś przybierać rozmiary „zimnej wojny domowej”. Być może w założeniach elity rządzącej tzw. zarządzanie poprzez kryzys ma swoje dobre strony i jest skuteczne, jestem jednak przeciw. Żyję już trochę lat i pamiętam, że każda zawierucha uliczna, którą przeżywałem, kończyła się w naszym kraju tragicznie, a jej negatywne skutki trwały wiele lat.
Andrzej Ziemski