Tego jeszcze nie było w całej historii stosunków polsko-chińskich, a szczególnie od okresu, kiedy – za panowania wczesnej dynastii Ming – Zheng He (1372 r. – 1435 r.), znakomity żeglarz chiński, odbywał swoje 7 rejsów „na Zachód”. Nie dotarł on wówczas do Bałtyku; jak na ówczesne warunki techniki żeglarskiej i nawigacyjnej był on chyba zbyt odległy od wschodnich wybrzeży Chin. Tym razem jednak – odległość ta nie stanowiła żadnej przeszkody dla eskadry (Task Force) 3 nowoczesnych jednostek Marynarki Wojennej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej ChRL, które w dniach od 7 do 11 października 2015 r. przebywały z kurtuazyjną wizytą przyjaźni w Gdyni, polskim porcie bałtyckim.
Poza spotkaniami z dowództwem i kolegami – marynarzami polskimi, program pobytu obejmował wiele imprez dla społeczeństwa, jak np. zwiedzanie okrętów, zawody sportowe a nawet specjalny program dla dzieci. Cała wizyta była bardzo udana i spotkała się z dość dużym zainteresowaniem w Polsce, choć dla niektórych osób stanowiła ona niemałe zaskoczenie. Nie ma co ukrywać, iż jest tu także pewna grupa ludzi, wśród których wizyta wywołała strach i nieprzyjazne odruchy. Do tej pory nie było jeszcze wymiany wizyt pomiędzy marynarkami wojennymi z obydwu krajów, choć słynne polskie żaglowce szkolne docierały wcześniej z powodzeniem do niektórych portów chińskich.
Uczestniczyłem w konferencji prasowej w Ambasadzie ChRL w Warszawie poświęconej omawianej wizycie. I wtedy, w mojej świadomości pojawiło się dość nieoczekiwane ale chyba prawidłowe skojarzenie: połączenie Pacyfik – Bałtyk! Przecież pisał o tym niedawno sam Prezydent Xi Jinping, w kontekście nowych jedwabnych szlaków morskich. Zwróciłem na to uwagę, kiedy tłumaczyłem na polski najnowszą książkę Pana Prezydenta „The Governance of China” („Innowacyjne Chiny” – w wersji polskiej, Wydawnictwo „Kto jest Kim”, Warszawa, 2015 r.). W płaszczyźnie cywilnej, szlak ten istnieje między nami już od dawna. W roku 1951 utworzona została bowiem polsko-chińska spółka żeglugowa „Chipolbrok”, której statki handlowe kursują nie tylko pomiędzy portami chińskimi i polskimi, pomiędzy Pacyfikiem i Bałtykiem, ale docierają również do najodleglejszych mórz i oceanów świata, także do portów w USA. Znamienne, że „Chipolbrok” – to jednocześnie pierwsza chińsko-zagraniczna spółka joint venture w historii gospodarczej Chin Ludowych (nota bene: szlak bursztynowy, łączący Bliski Wschód z wybrzeżem Bałtyku, był przedłużeniem historycznego szlaku jedwabnego na lądzie). Tak więc, w ślad za statkami handlowymi, przypłynęły teraz na Bałtyk okręty wojenne MW AL-W. Ich bezprecedensowa obecność na tych akwenach sygnalizuje gotowość strony chińskiej do zapewnienia bezpieczeństwa żeglugi handlowej na nowym jedwabnym szlaku morskim Pacyfik – Bałtyk w dzisiejszych bardzo trudnych czasach. Teraz będę oczekiwał z zainteresowaniem rewizyty przyjaźni polskich okrętów wojennych w Chinach.
Jednocześnie omawiana historyczna wizyta przyjaciół chińskich w Gdyni skłania mnie do nieco szerszych i bardziej pogłębionych refleksji, tym bardziej, iż – kilka dni po wizycie gdyńskiej – do amerykańskiego portu w Honolulu na Hawajach – zawinął okręt szkolny MW AL–W noszący dumne imię żeglarza Zheng He. O czym to świadczy? Po prostu, o tym, iż okręty wojenne MW AL–W pływają, w misjach pokoju i przyjaźni, po wszystkich morzach i oceanach świata. Żeby móc tak pływać, trzeba dysponować odpowiednim potencjałem, kadrami, nowoczesnym sprzętem i uzbrojeniem, siłami wsparcia lądowego, kosmicznego, lotniczego itp. itd. Wiem, że MW AL–W dysponuje już takim potencjałem i takimi walorami oraz systematycznie i metodycznie umacnia i modernizuje je. Świadczy o tym także udział jednostek MW AL–W w antypirackich misjach patrolowych w Zatoce Adeńskiej, wzdłuż wybrzeży Somalii i in. Ale wzmocnionej ochrony wymagają dziś praktycznie wszystkie główne szlaki morskie, szczególnie te, którymi transportowane są surowce strategiczne, jak np. kanał sueski i panamski, cieśniny: Ormuz, Malakka i Tajwańska, kanał La Manche oraz, naturalnie, cieśniny bałtyckie. Coraz bardziej wzrasta też rola marynarki wojennej w ochronie badań dna morskiego, eksploracji terenów wokół biegunowych, szczególnie Arktyki, obrony terytorialnej (np. wyspy na Morzach Wschodnio- i Południowo-Chińskim), ochrony nowych jedwabnych szlaków morskich, walki z terroryzmem i z piractwem, w misjach pokojowych i ratunkowych itp.
W nowych uwarunkowaniach krajowych, regionalnych i globalnych jest, przeto, naturalne i konieczne, iż Chiny przywiązują coraz większe znaczenie również do rozwijania i modernizacji swych sił morskich. Rosnący potencjał gospodarczy i naukowo-techniczny państwa środka ułatwia te starania, które służą jednocześnie ochronie żywotnych interesów i zaspokajaniu rosnących potrzeb Chin na arenie globalnej oraz realizacji celów strategicznych związanych z polityką otwarcia na świat realizowaną z coraz większym powodzeniem od 1978 r. W tym kontekście, w ostatnich latach jesteśmy świadkami niebywałego rozwoju chińskiej marynarki wojennej w kategoriach ilościowych i jakościowych. Stała się już ona drugą zbrojną potęgą morską świata (tuż na the US Navy). Dane, które podaję nie stanowią tajemnicy wojskowej dla nikogo. I tak, w MW AL–W służy obecnie 255.000 marynarzy, oficerów i dowódców najwyższej rangi. Dysponuje ona 485 okrętami różnego rodzaju, 690 samolotami bojowymi, 70 okrętami podwodnymi oraz 1 lotniskowcem (Liaoning) – kolejne są w budowie. Zarówno te jednostki, jak też ich wyposażenie i uzbrojenie są najnowocześniejsze z możliwych. Co by nie mówić, Chiny przystąpiły do rozbudowy i do modernizacji swych sił morskich z pewnym opóźnieniem, przez co mogą wykorzystywać w tym procesie najnowsze zdobycze postępu naukowo-technicznego w przemyśle obronnym. Ważne znaczenie ma efektywna współpraca MW AL–W z siłami morskimi innych państw, szczególnie Federacji Rosyjskiej.
Przez pewien czas, w swej karierze zawodowej, pracowałem w przemyśle obronnym, ale nie uważam się za wielkiego specjalistę w tej dziedzinie. Niemniej jednak sądzę, iż – szczególnie w przypadku chińskim – następujące główne uwarunkowania makro mieć będą poważny wpływ na rozwój marynarki wojennej i na determinowanie jej przyszłych funkcji:
– czynnik amerykański – jeszcze jako konsul generalny Rzeczypospolitej Polskiej w Szanghaju zostałem zaproszony na pokład okrętu flagowego dowódcy VII floty amerykańskiej (na Pacyfiku), który przybył z wizytą przyjaźni do tego miasta. Wywarło ono (szczególnie „by night”) kolosalne wrażenie na marynarzach amerykańskich, z których kilku jest polskiego pochodzenia. Byłem wówczas świadkiem wyrafinowanej i podniosłej uroczystości marynarskiej chińsko-amerykańskiej i dowodu normalności we wzajemnych stosunkach. Rozwijają się one nadal w analogicznym stylu.
Ale i w tym przypadku, ów medal ma dwie strony. Parę słów na ten temat: the US Navy jest obecnie pierwszą militarną potęgą morską świata. Służy w niej 330.000 ludzi; jeśli zaś chodzi o jednostki pływające i wspierające, to w skład the US Navy wchodzą: 272 okręty, 10 lotniskowców (+ 4 zapasowe i kilka w budowie), 71 okrętów podwodnych (w tym wiele o napędzie nuklearnym) oraz 3.700 samolotów. Rzeczywiście, potencjał ten jest ogromny. Ale główne pytanie polega na tym, czemu ma on służyć we współczesnych warunkach międzynarodowych i w zmieniającym się układzie sił na świecie, szczególnie w kontekście sławetnego China’s Rise?
Jeszcze do niedawna, marynarka wojenna państw imperialnych i kolonialnych służyła, głównie, realizacji ich celów strategicznych – regionalnych i globalnych. Na kartach historii, czarnymi zgłoskami zapisała się sławetna „polityka kanonierek”, które przypływały do wybrzeża danego państwa i paroma salwami doprowadzały tam do zmiany władzy czy systemu nie odpowiadającego właścicielowi kanonierek. Podobne salwy oddał, zresztą, pancernik flagowy hitlerowskiej Kriegsmarine na Westerplatte, koło Gdyni i Gdańska, rozpoczynając II wojnę światową w Europie. Również w naszych czasach, wiele jest przykładów, kiedy okręty wojenne niektórych państw zachodnich wysyłają z lotniskowców myśliwce bombardujące lub ostrzeliwują rakietami samosterującymi cele w takich krajach jak: Libia, Irak, Syria, Jemen, Państwo Islamskie, ośrodki terrorystyczne i in. To współczesna odmiana „polityki kanonierek” służąca, przede wszystkim, narzucaniu innym własnego systemu i własnej „demokracji”. Bez powodzenia. To daremny trud. Kolonializm i system jednobiegunowy w świecie przeszły na śmietnik historii. Nie zniknęły natomiast ambicje hegemonistyczne i dążenie niektórych wielkich mocarstw do dominacji w świecie czy też do przywrócenia starych porządków, zamiast budowania nowego sprawiedliwego i pokojowego ładu globalnego.
W tym kontekście, sytuacja ChRL jest wyjątkowo trudna i skomplikowana; wymaga ona determinacji, odwagi, rozwagi i dalekowzroczności, także w sferze rozbudowy i modernizacji potencjału chińskich sił morskich. Wiele zależy bowiem od rzeczywistych intencji USA wobec ChRL, szczególnie, jeśli chodzi o wykorzystanie ww. potencjału the US Navy oraz ponad 20 amerykańskich baz militarnych (w tym wielu morskich) okalających terytorium Chin z trzech stron świata. Nie wiadomo też dokładnie, czy USA nadal traktują Tajwan – jako „niezatapialny lotniskowiec” wymierzony przeciwko Chinom kontynentalnym, niezależnie od formalnego uznawania formuły „jednych Chin” („One China”)?
Co więcej, nie jest tajemnicą, iż Waszyngton i Pentagon stymulują remilitaryzację Japonii, tworzenie antychińskich sojuszów wojskowych na obszarach Azji/Pacyfiku z udziałem niektórych tamtejszych państw – a to w ramach swych dążeń do sprawowania kontroli nad tymi obszarami. To bardzo niebezpieczna gra i wielkie wyzwanie dla Chin Ludowych, któremu muszą one sprostać nie tylko dla własnego dobra lecz również z myślą o lepszej przyszłości w stosunkach chińsko-amerykańskich i w rozwoju całej cywilizacji ludzkiej;
– wymiar globalny: poczynając od I wojny światowej, proces globalizacji ogarnął również działania wojenne i poczynania zbrojne państw, które – nie bacząc na tragiczne doświadczenia z przeszłości – nadal usiłują rozwiązywać siłą spory i konflikty międzynarodowe. W ich poczynaniach, siły morskie odgrywają wiodącą rolę agresywną, logistyczną i strategiczną. Jednak również najnowsze doświadczenia świadczą o tym, iż jest to droga prowadząca donikąd – vide klęska militarystów japońskich i faszystów hitlerowskich oraz skutki wojny koreańskiej, wietnamskiej, indochińskiej, afgańskiej, irackiej, libijskiej, bałkańskiej, ukraińskiej i wielu innych. W sytuacji, kiedy na świecie tli się tak wiele ognisk napięć i konfliktów zbrojnych i kiedy wyścig zbrojeń trwa nadal, silna i nowoczesna marynarka wojenna potrzebna jest Chinom dla realizacji ich pokojowej polityki zagranicznej, przeciwstawiania się skłonnościom hegemonistycznym i dominacyjnym innych wielkich mocarstw oraz tendencjom do stosowania starej „polityki kanonierek” w nowej sytuacji geopolitycznej i geostrategicznej. Krótko mówiąc, Chiny nie mogą pozwolić sobie na zaprzepaszczenie dotychczasowych imponujących wyników w swym rozwoju społeczno-gospodarczym i w polityce zagranicznej, czy też na przekreślenie przyszłych możliwości i szans tegoż rozwoju. Co więcej, władze i naród chiński wyciągają mądre wnioski z bolesnych doświadczeń własnej historii, szczególnie tych, kiedy osłabiony kraj od razu stawał się ofiarą i był skazany na łaskę czy niełaskę agresorów, zwłaszcza Japonii, Francji i W. Brytanii. To było, minęło i nie wróci więcej.
Temu celowi służy właśnie kompleksowa rozbudowa i modernizacja chińskich sił zbrojnych, szczególnie marynarki wojennej, której zakresem działania ma być cała kula ziemska. W dokumentach oficjalnych, zwłaszcza w nowej strategii wojskowej Chin, stwierdza się wprost i bez ogródek: nasze siły zbrojne są po to, aby nie tylko prowadzić wojny lecz, aby je wygrywać. To jednoznaczne ostrzeżenie dla potencjalnych agresorów, którzy, w moim przeświadczeniu, już obecnie nie byliby w stanie wygrać wojny z Chinami. Chyba, że za cenę samounicestwienia i doprowadzenia do „końca świata”. Nie chodzi o to, aby pobrzękiwać szabelką i straszyć kogokolwiek. Coraz lepsza pokojowa współpraca międzynarodowa – cywilna i wojskowa, której zdecydowanym zwolennikiem i promotorem są Chiny Ludowe, jest dziś niezbędna celem uporania się z olbrzymimi problemami cywilizacyjnymi naszych czasów i wprowadzenia ludzkości na nowe tory pomyślniejszego rozwoju.
Chodzi, m.in., o zwalczanie, wspólnymi siłami, szalejącego coraz bardziej terroryzmu, o sprostanie problemowi uchodźców, klęsk żywiołowych itp. Historia uczy, iż jednostki pływające odegrały, od zarania dziejów, kolosalną rolę w rozwoju naszej cywilizacji. Przykład nieustraszonych żeglarzy Wikingów, greckich, rzymskich i in. oraz Zhen He i Krzysztofa Kolumba mówi sam za siebie. Również marynarka wojenna, jak wskazuje przykład chiński, nie musi być narzędziem zastraszania i agresji, lecz instrumentem pokojowej współpracy i przyjaźni, skutecznym środkiem odstraszania potencjalnych agresorów oraz udzielania pomocy ludziom, których spotkało nieszczęście lub bieda.
W konkluzji: ww. wizyta eskadry (Task Force) okrętów MW AL–W ChRL w Gdyni nie jest wydarzeniem samym w sobie, choć zachowuje ona swój unikalny i bezprecedensowy charakter. Wizyta ta wpisuje się bowiem w cały ciąg najnowszych wydarzeń, które stymulują nadejście coraz bardziej sprzyjającego „wiatru w żagle” tradycyjnej współpracy i przyjaźni polsko-chińskiej. Świadczą o tym niedawne wizyty wzajemne na wysokich szczeblach, rozwój wymiany kulturalnej, udany udział pianistów chińskich w międzynarodowym konkursie im. Fryderyka Szopena w Warszawie oraz zapowiedziana wizyta Prezydenta RP w ChRL. W tym coraz bardziej obiecującym kontekście ogólnym, marynarze eskadry MW AL–W wnieśli w Gdyni i w całej Polsce swój oryginalny i niezapomniany wkład do tego dzieła.
Sylwester Szafarz